czwartek, 31 lipca 2014

14. Family portrait.


*

mamusia nigdy nie nauczyła mnie jak kochać
tatuś nigdy nie nauczył mnie czuć
mamusia nigdy nie nauczyła mnie jak dotykać
tatuś nigdy nie nauczył mnie jak uzdrawiać
mamusia nigdy nie dawała mi dobrego przykładu
tatuś nigdy nie trzymał mamy za rękę
mamusia sądziła, że wszystko jest zbyt trudne do zniesienia
tatuś nigdy nie zachowywał się jak mężczyzna

* * *

Świat się wali?
Dźwięk spadających garnków brutalnie mnie obudził. Zupełnie odruchowo spróbowałam otworzyć powieki, w które od razu zapiekły ostre promienie, wpadającego przez lekko rozsunięte zasłony słońca. Szybko przewróciłam się na drugi bok i naciągnęłam kołdrę po sam nos. Cokolwiek się działo, mogło poczekać. Było mi zbyt dobrze, zbyt ciepło, zbyt przyjemnie… Niech inni się martwią, jeśli właśnie komuś dach spadł na głowę.
Wtuliłam nos w miękki materiał kołdry, czując powracający sen. Szkoda, że ktoś go bardzo okrutnie przegonił.
Huknęło, trzasnęło, zasłony się rozsunęły, światło rozbłysnęło, ja oślepłam i chyba rzeczywiście coś komuś spadło na głowę. Obstawiam, że choinka Morgensternowi.
- Dzień dobry w Seeboden! Jest godzina dziesiąta trzydzieści pięć, dnia dwudziestego piątego grudnia, a więc Boże Narodzenie! Temperatura z rana wynosi sześć stopni na minusie, a maksymalnie termometry wskażą dzisiaj dwa stopnie poniżej zera. Przewidziane są przelotne opady śniegu pod wieczór, ale poza tym zapowiada się słoneczny dzień! Zaleca się wykorzystanie go na długi krajoznawczy spacer w towarzystwie czarującego skoczka, który właśnie zrobił śniadanie i czeka, aż jaśnie księżniczka w końcu się obudzi. A teraz wraz z życzeniami bożonarodzeniowymi dla wszystkich naszych słuchaczy ‘Last Christmas’. Wesołych świąt i miłego rzygania tą piosenką!
Rany, jaki on jest popierdolony.
Podczas swojego radosnego monologu zdążył rozsunąć zasłony, otworzyć okno, ściągnąć ze mnie kołdrę, zrobić porządek z rozrzuconymi na fotelu ubraniami, trzy razy wybiec z pokoju i do niego wrócić, sprawić, że kark zaboli mnie od kręcenia za nim głową, w końcu zamknąć okno i popatrzeć na mnie ze zniecierpliwieniem.
- I na co ty czekasz?
- Aż oddasz mi kołdrę.
Jego mina zdecydowanie kazała mi wybić sobie z głowy dalsze spanie. Stęknęłam boleśnie i podciągnęłam kolana do klatki piersiowej, czując na stopach nieprzyjemny chłód. I podczas gdy on obracał się wokół własnej osi, nie wiedząc w co włożyć ręce, ja próbowałam jakoś się dobudzić. Przetarłam oczy, dokonując przy tym fenomenalnego odkrycia. To była spokojna noc. Bardzo spokojna i pierwsza taka od bardzo dawna. Przespana w stu procentach bez budzenia się, bez złych snów, bez patrzenia w sufit przez kilka godzin.
- No chodź, samemu mi się nudzi. – rzucił błagalnie, a widząc moje pytające spojrzenie pokiwał głową na boki. W domu jest pierdyliard ludzi, a on mi mówi, że jest sam? – Siostra z całą ferajną wybyła do teściowej, a rodzice zapakowali dziadka do samochodu i pojechali do ciotki. Pies mi został, ale co mi po psie, skoro się nażarł i poszedł spać?
- Jesteśmy… sami?
- Mnie też to bardzo cieszy! – Wycelował we mnie palcem, puszczając przy tym jeden ze swoich łobuzerskich uśmieszków.
- Mówiłeś coś o śniadaniu?
- O kurwa, tosty!
I tyle go było.
Ostatnie opary kłębiącego się dymu ulatniały się przez otwarte na oścież okno. Zamachałam dłonią koło nosa, czując zapach spalenizny, jednocześnie postrzymując śmiech, za który zapewne zostałabym zdzielona dzierżoną przez Morgensterna patelnią. Jego bardzo nieszczęśliwa mina mówiła wiele, ale pod żarliwą złością przebłyskiwało rozbawienie.
- Będzie jajecznica! – oznajmił, celując we mnie drewnianą łopatką. A potem zerknął w stronę stołu, na którym stał otwarty laptop i prędko go zamknął, rzucając mi krótkie spojrzenie.
Oookej?
Nieco sceptycznie podchodziłam do kulinarnych umiejętności Morgensterna. W powietrzu wciąż unosił się zapach spalenizny, a w zlewie dogorywały zwęglone kawałki chleba. Mimo to w fartuszku z kobiecym ciałem w bikini, pod którym skrywał czarny podkoszulek i pstrokate gatki, a także z każdym włosem w inną stronę prezentował się tak, że byłam skłonna zjeść wszystko, co wyszłoby spod jego ręki.
Że co?
- Pomóc ci?
Prawie siłą wyrwałam mu z ręki czajnik, wygrywając wojnę na to, kto zrobi herbatę. Z nieco urażoną dumą, bo ‘przecież jestem gościem!’ mieszał jajka w misce, kompletnie nie chcąc mi powiedzieć, gdzie trzyma kubki.
- Przeze mnie nie pojechałeś do rodziny. – Przerwałam panująca między nami ciszę, którą uzupełniała płynąca z radia zupełnie nieświąteczna piosenka i skwierczenie bekonu na patelni. Spojrzał na mnie badawczo i postukał powietrze łopatką. – No co?
- Jasne, bo po tym wszystkim jedyne o czym marzę, to siedzenie z dziadkami przy stole i wysłuchiwanie, że jak to dobrze, że się nie zabiłem i że pora skończyć z tym wariactwem. Nie, dzięki – mruknął, a w jego głosie przemieszało się znużenie z ulgą.
- Nie cieszą się, że mają w rodzinie kogoś takiego jak ty?
- Nie no, cieszą, jasne, że tak. Dopóki coś się nie stanie. Wtedy to każdy mądry.
Kiwnęłam głową, widząc jak niechętnie o tym mówi i torturuje smażący się bekon, nawet nie racząc mnie spojrzeniem. W tym momencie wydał mi się odrobinę samotny w swojej pasji, w której brakowało mu jakiegoś oparcia. Ale to wykluczone! Gdy wczoraj jego tata pokazywał mi wszystkie medale, trofea i zdjęcia, bez zająknięcia opowiadając związane z nimi historie i mówił, jacy są z żoną dumni z takiego syna, byłam pewna, że Thomas posiada w domu prawdziwy skarb. Taki, który jest z nim na dobre i na złe. W każdym momencie, dobrym i złym. Jeśli tego nie dostrzega, to jest naprawdę głupi.
- Po prostu się o ciebie martwią - stwierdziłam i otworzyłam jedną z szafek, której zawartość bardzo mnie ucieszyła. – Znalazłam!
- A kto martwi się o ciebie? – spytał znienacka. Przewróciłam oczami czując, że wracamy do rozmowy z wczoraj. Na dzień dobry chce zepsuć mi humor, który sam wczoraj poprawił?
- Mój ubezpieczyciel.
Niech mnie piorun trzaśnie, jeśli nie mówię prawdy!
Thomas prychnął, ale nic już nie powiedział. Wlał jajka na patelnię i skupił na nich całą swoją uwagę. Mimo to czułam, a wręcz byłam pewna, że jeszcze dziś do tego wrócimy. W końcu taka była umowa.
- Tak w ogóle, to rozmawiałem rano z Alexem – zagaił, stawiając na stole talerze z gotową jajecznicą. Spojrzałam na niego zza kubka herbaty, czekając na więcej informacji. Thomas rozejrzał się po kuchni i stole, upewniając się, czy wszystko już gotowe, po czym kiwnął głową z bladym uśmiechem. – Postanowione, jadę do Oberstdorfu.
- A minę masz, jakby kazali ci iść na pielgrzymkę.
- Bo się boję, rozumiesz? – Usiadł naprzeciwko i wbił we mnie oczekujące spojrzenie. – Chcę zacząć to, co skończyłem, ale nie wiem jak upadek wpłynął na skakanie. Niby fizycznie jest okej, ale… Co będzie, jeśli nie będę mógł wrócić do tego samego skakania sprzed Titisee?
- I tak każdy powie ci, że jesteś gość, bo tak szybko wracasz do zawodów.
- Ale ja nie chcę, by mówili, że jestem gość tylko z tego powodu. Chcę, aby to mówili ze względu na moje dobre wyniki. Liczy się to, co tu i teraz, Nela, a na chwilę obecną jestem w totalnej dupie.
- Sam jesteś dupa, skoro tak mówisz.
Zacisnął mocno usta, patrząc na mnie z zacięciem. Może trochę z rozczarowaniem, bo nie takich słów się spodziewał.
- Pamiętasz, co ci mówiłem w Villach? O poprzednim sezonie? Nela, Titisee miało być furtką do powrotu na szczyt.
- Ktoś taki jak ty nie wie, że droga na szczyt jest długa i kręta? Nikt nie powiesił ci medali na szyi, gdy tylko się urodziłeś. Przypomnij to sobie, przypomnij sobie cały okres przygotowawczy do sezonu i to, ile trudu i wysiłku włożyłeś w ostatnim tygodniu, by wrócić jak najszybciej na skocznię. I podaj mi sól!
Przez chwilę spoglądał na mnie, jakbym co najmniej wyłożyła mu z pamięci prezydenckie orędzie. Ale czy nie miałam racji? Miałam. Gdybym nie wiedziała, o czym mówię, w ogóle nie wypowiadałabym się na ten temat i pozostała przy współczującym klepaniu go po głowie i powtarzaniu, że ‘wszystko będzie dobrze’. A poza tym kto powiedział, że tylko on może przywracać mnie do pionu?
- Sugerujesz mi, że popadam w paranoję? – spytał, unosząc z rozbawieniem brew i sięgając prosto z krzesła do blatu. Wykorzystałam chwilę nieuwagi i wydłubałam z jajek skorupkę. Aż tak mi nie zależy na tym, by nie było mu przykro, abym miała tracić plomby.
- Lekko fiksujesz.
- Dzięki, będę o tym pamiętał, gdy usiądę na belce.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wsadziłam do ust widelec z jajkiem.
- Ty wiesz, że nawet dobra?
- To i tak nic. Moją specjalnością jest kaszka dla niemowląt – odparł z rozbrajającą dumą. – Hej, to co z tym spacerem?
- Jakim znowu spacerem?
- Nie słuchałaś radia?
- Morgenstern.FM nie jest moją ulubioną stacją.
Prychnął niczym rozzłoszczony kocurek i przysłonił swoją twarz kolorowym kubkiem z własnym imieniem. A potem spojrzał na mnie swoimi dużymi błękitnymi oczami i uznałam, że w sumie spacer z nim to jedyna rzecz, na jaką mam dzisiaj ochotę.

* * *

zawsze byłam wybranym dzieckiem
stałam się największym skandalem
powiedzieli mi, że nigdy nie przetrwam
ale przetrwanie to moje drugie imię

* * *

- Chyba powinienem cię przeprosić za moją mamę.
Chwyciłam wyciągniętą rękę Thomasa, służącą za pomoc w pokonaniu niewielkiej skarpy. Dopiero, gdy zeskoczyłam tuż obok niego, podniosłam błagalne spojrzenie na jego twarz, na której gościło poczucie winy.
- Głupio wyszło.
Dmuchnęłam powietrzem z nosa, prosząc go tym samym, aby przestał. Ruszyliśmy przed siebie udeptaną ścieżką, która prowadziła przez las. Duży, głuchy i pusty, od którego drzew odbijało się ciche pohukiwanie sowy i świergot ptaków.
- I co? I myślisz, że jakoś bardzo boli mnie serduszko, bo kobieta po prostu zainteresowała się, kto ją odwiedził w wigilię? Błagam cię… - mruknęłam z rezygnacją, przeskakując sprawnie nad głębokimi kałużami. – Jasne, gadanie o mojej przewesołej rodzince nie jest niczym przyjemnym, ale przecież nie będę miała do kogoś pretensji o to, że zapytał.
- Mi nie chciałaś powiedzieć.
- Bo tobie mogę kazać pocałować się w nos i wiem, że dasz spokój.
Poruszył znacząco brwiami, przyznając mi tym rację.
- A jeśli znów zapytam?
Westchnęłam głęboko. Ileż można unikać tego tematu? I czy on nie zasługuje na prawdę? Niecałą, jeszcze nie, ale może chociaż na jej kawałek?
- To jest trochę pokręcone i bardzo odbiegające od waszego idealnego obrazka… - Wcisnęłam dłonie głębiej w kieszenie i skupiłam wzrok na stawianych przez siebie krokach, co jakiś czas rozglądając się po spokojnej okolicy.
- Zdziwiłabyś się. – Zaśmiał się pod nosem. Spojrzałam na niego, ale tylko wzruszył ramionami, patrząc przed siebie. - Co z twoimi rodzicami?
No właśnie, co z nimi? Na usta cisną mi się same niepochlebne opinie i słowa, których właściwie nie powinnam adresować w ich kierunku. Ale jako córka własnej matki i ojca chyba byłam usprawiedliwiona.
- Są popieprzeni.
- Przynajmniej się ciebie nie wyprą.
Oberwał w ramię.
- Rodzice mieli po osiemnaście lat gdy się urodziłam i zdrowo nafikane w głowach. Wiesz, to była taka typowa młodzieńcza miłość, gdzie nie myślisz o konsekwencjach. Najważniejsze jest to, że po prostu kogoś masz i nic więcej nie jest ci do szczęścia potrzebne. Ale potem miałam pojawić się ja i to już chyba było za dużo. Musieli wziąć szybki ślub, co by ludzie nie gadali. Mama była zmuszona do rzucenia sportowej kariery, a tata olał szkołę i poszedł zarabiać na pieluchy, bo chociaż dziadkowie pomagali, to i tak było krucho. Ale wiesz… to zdecydowanie nie było to, czego chcieli. Dlatego wszystko zaczęło się psuć.
- Wszystko?
- Tak. Mieli swoje marzenia i idealny plan na przyszłość, ale pojawiłam się ja i to wszystko zniszczyłam.
- Głupie gadanie.
- Pozwalali mi tak myśleć przez całe życie. Ani razu nie zostałam wyprowadzona z błędu.
Posłałam mu pełne przekonania spojrzenie, próbując odnaleźć kolejny punkt zaczepienia w tej żałosnej historii.
- Wytrzymali ze sobą dziewięć lat. Dziewięć cholernych lat, podczas których żyli ze sobą jak pies z kotem. Ale byli razem, nieudolnie próbowali stwarzać pozory rodziny. I właściwie to była jedyna rzecz, jaką kiedykolwiek wspólnie dla mnie zrobili. Dzięki Bogu, bo ich pomysły zazwyczaj nie szły ze sobą w parze. Potem się rozstali i nie wyobrażasz sobie, jakie to było dla mnie szczęście. Skończyły się awantury o byle co, skończyło się wypominanie sobie przeszłości… To wszystko po prostu się skończyło.
- A gdzie w tym wszystkim byłaś ty?
- Ja?
Na gimnastyce, na lodowisku, na balecie, na zawodach, u dziadków, u Lilki… Wszędzie, ale nie z nimi.
- Na początku było dziwnie. Wszystkie koleżanki i koledzy mieli oboje rodziców przy sobie, a ja zawsze musiałam liczyć osobno albo na jedno, albo na drugie. Nie wydawało mi się to normalne, że nagle rodzice przestają ze sobą być, ale miałam wtedy dziewięć lat i to były inne czasy. Potem było lepiej. Chyba nawet przestałam odczuwać ich rozstanie. Tata po prostu się wyprowadził, więc zostałam z mamą. I chyba było mi tak dobrze, bo nie wydawało mi się, abym spędzała z nimi mniej czasu, niż przed rozwodem. Odkąd pamiętam zawsze miałam mnóstwo dodatkowych zajęć, więc nawet nie miałam czasu na myślenie o nich. Wszyscy dookoła mówili ‘ojeju, mamusia i tatuś nie są już razem’, a ja powtarzałam sobie w głowie ‘no i dobrze’ albo ‘wszystko jedno’.
Długo analizował te słowa. Długo trwała też cisza między nami, przerywana przez nasze kroki i odgłosy lasu. Co jakiś czas ocieraliśmy się o siebie ramionami, reagując na to szybkimi, ukradkowymi spojrzeniami posyłanymi w swoją stronę. Nie wiem, czy tylko ja nie chciałam, aby nas to nie krępowało. Chyba już nie powinno, prawda?
- Wiesz, nigdy nie pozwolili mi czuć się nieszczęśliwą albo zaniedbaną przez nich. A przynajmniej tata o to dbał, bo to z nim widywałam się rzadziej. Chociaż… Gdy miałam piętnaście lat wyjechał do pracy. Tutaj, do Austrii, do Innsbrucku… I wyjechał tylko dlatego, że wciąż kochał, może nawet dalej kocha moją mamę, tylko po prostu nie umiał z nią być, a ona poznała kogoś nowego i wyszła drugi raz za mąż, co chyba do końca złamało mu serce. Tak więc on wyjechał i od tamtej pory nasz kontakt powoli się wytracał. Zresztą… nigdy nie miałam jakoś czasu, by pamiętać o tym, by zadzwonić, napisać i to samo tyczyło się jego. Gdy tak teraz na to patrzę to trochę żałuję, bo tata to naprawdę w porządku facet.
- Skontaktuj się z nim!
- Daj spokój. Nie odzywałam się do niego od ponad pół roku i nagle mam zadzwonić? Zresztą nie wiem, czy on tego chce. Chyba za bardzo przypominam mu mamę.
- Jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz – powiedział, po czym nagle się ożywił. – Przecież ja jestem genialny! Przecież my będziemy w Innsbrucku! Spotkaj się z nim!
- Niby po co?
- Żeby się przywitać? Na różowy kask Koflera, przecież to twój tata.
Machnęłam niedbale ręką, bo naprawdę mi na tym nie zależy. Może kiedyś, ale nie teraz. Teraz chyba nie jestem gotowa. Jak miałoby to wyglądać? Cześć, tatku, dawno się nie widzieliśmy. Jak się masz? Może pogadamy? Nie ma mowy.
- A twoja mama? Została w Polsce, tak?
- Tak, ale sytuacja układa się w ten sposób, że jestem na ostatniej pozycji na jej liście osób, których nie ma ochoty widzieć. W dodatku ma własną rodzinę, męża, syna… Cholera, nie wysłałam Stasiowi prezentu!
Trzasnęłam się w czoło, wyzwałam od wyrodnych sióstr, a na końcu straciłam dech, bo oto właśnie skończył się las, a przed nami rozciągało się ogromne jezioro.
- Morgenstern, gdzieś ty mnie wyprowadził?
Nic nie odpowiedział. Zaśmiał się z zadowoleniem i kazał iść za nim w kierunku drewnianego pomostu. Deski nieprzyjemnie zaskrzypiały pod naszymi nogami, a przez szczeliny dało się dostrzec falującą na spokojnym wietrze wodę. Dookoła panowała cisza i nawet niska temperatura nie wydawała się być straszna w obliczu tego widoku.
- To przez sytuację z mamą nie chciałaś pojechać do Polski? – Pytanie Thomasa zabrzęczało nad uchem niczym uporczywa mucha. Zacisnęłam dłonie na drewnianej barierce i uporczywie wlepiałam spojrzenie w rozciągające się wody jeziora. To chyba powinna być wystarczająca odpowiedzieć. – I też przez to z niej wyjechałaś?
- Thomas, to jest ten moment, w którym powinieneś się zamknąć.
- Bo co? Bo jestem blisko prawdy, której nie chcesz mi zdradzić?
Obróciłam głowę w jego stronę, natrafiając na pełne spokoju spojrzenie blondyna. Oparty plecami o barierkę z dłońmi w kieszeniach spoglądał na mnie, próbując samemu odnaleźć odpowiedź w mojej twarzy.
- Dlaczego rozstałeś się z Kristiną?
Naprawdę nie chciałam, aby zabrzmiało to tak bezpośrednio. Sama wystraszyłam się swojego pytania, ale skłamałabym mówiąc, że nie myślałam nad nim odkąd dowiedziałam się, że Thomas jest ojcem. Poza tym powiedziałam już wystarczająco wiele. Pora odbić piłeczkę.
- Po prostu… Ludziom czasem ze sobą nie wychodzi.
Zmrużyłam oczy, nie kupując tego wytłumaczenia.
- Nie patrz tak na mnie, to już historia. Tak jak kiedyś twoi rodzice, tak ja i ona uznaliśmy, że osobno będzie nam lepiej.
Jeszcze mi brakowało, by posługiwał się moimi rodzicami jako przykładem. Jeśli sądził, że w ten sposób łatwiej zrozumiem, to był w błędzie.
- A Lilly?
- Kiedyś zrozumie. Tak jak ty.
- Thomas, nie zbywaj mnie takimi durnymi gadkami – odparłam, starając się brzmieć na jak najbardziej zdeterminowaną. – Bujać to my, a nie nas. Widziałam, jak ona na ciebie patrzy. Widziałam też momentami twój wzrok. I tak nie patrzą na siebie ludzie, między którymi nagle coś się skończyło. Nie wtedy, gdy mają dziecko. I nie stawiaj mi tu za przykład mojego durnego ojca, który jest wciąż zakochany w mojej matce, okej?
Dla mnie to było bardzo okej, ale dla niego chyba nie. Mięśnie na jego twarzy jakoś automatycznie się spięły, a szczęki zacisnęły. Coś się w nim blokowało, to było widać na pierwszy rzut oka. I dostrzegałam to nie po raz pierwszy.
- Czasem ludzie chcą ze sobą być, ale nie mogą.
Westchnął, a spomiędzy jego ust wydostał się obłoczek, który zaraz umknął gdzieś z wiatrem. Przymknął na chwilę powieki, a gdy je otworzył wlepił nieobecny wzrok przed siebie.
- Gdy kogoś kochasz stawiasz jego dobro i bezpieczeństwo ponad swoje. Nawet jeśli oznacza to, że musisz z kimś się rozstać, bo tak będzie dla tej drugiej osoby lepiej. Jeśli wiesz, że dzięki temu nie będzie aż tak narażona na ból i zawód, to będzie to dobra decyzja. Z początku oboje będziecie cierpieć, ale w końcu uznacie, że w końcu tak jest lepiej.
Co miałam zrobić? Przemilczeć? Zaśmiać się nerwowo? Złapać go za rękę? Nie chciałam pozostawić go bez odpowiedzi, z kolei żadne słowa nie wydawały mi się odpowiednie. A wszelkie pomysły o kontakcie fizycznym wyrzuciłam z głowy, bo choć bardzo chciałam, po prostu nie mogłam chwycić jego dłoni i okazać mu tym, że hej, kolego, nie łam się.
Długo wpatrywałam się w jego profil, odnajdując w nim setki doskonałości, łamanych przez wszelkie wady, którymi był obdarzony. Każdego spędzonego wspólnie dnia zdumiewał mnie coraz bardziej i nie potrafiłam odnaleźć określenia dla stanu, do jakiego mnie doprowadzał. Pierwszy raz w życiu odnosiłam wrażenie, że odkrywam człowieka warstwa po warstwie, docierając do najmroczniejszych zakątków jego przeszłości, by na samym końcu dostrzec, jak wiele nieszczęścia może kryć się za uśmiechem, za zwykłym dowcipem i codziennym humorem.
- Najważniejsze dla nas jest to, aby Lilly miała szczęśliwe dzieciństwo i czuła się kochana przez oboje rodziców. Tylko ona się teraz liczy.
Kiwnęłam głową, nie chcąc dalej na niego naciskać. Może nawet nie powinnam zadawać tamtego durnego pytania.
- Jeśli o to chodzi, to szczęściara z Lilly. Jesteś dobrym ojcem, Thomas.
Uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach, których widok mnie samą zmusił do uniesienia kącików ust.
A potem wyprostował się i stanął naprzeciwko mnie z tajemniczym uśmiechem, który mógł świadczyć o wszystkim. Choćby o tym, że nagle nabrał ochotę na poprawienie mojego szalika, który trochę się odplątał i opadł na ramię.
- Spytałem cię dzisiaj rano, kto się o ciebie martwi… - Zaczął, walcząc z wełnianym materiałem, który starannie owinął dookoła mojej szyi. – I wiesz, jaka jest odpowiedź? Ja. Ja się o ciebie martwię. To śmieszne i może nie powinienem, ale… - Urwał i wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem, dokańczając swoje misterne dzieło. – Chyba ktoś musi.
- I akurat jesteś to ty? – rzuciłam przekornie, spoglądając na niego niepewnie.
- A dlaczego by nie?
Przez chwilę patrzyłam, jak przez jego twarz przetaczają się różne emocje; od rozbawienia, po wyczekiwanie, aż w końcu rozbłysnęła śmiechem, gdy dostał drobnego kuksańca z ramię.
- Przecież nie powiedziałam, że mi się to nie podoba.

* * *

jak kochać bez sprawiania bólu?
jak kochać bez pełzania w brudzie?
do tej pory w moim życiu chmury blokowały dojście słońcu

*

Średnia przejściówka, odkrywająca kilka faktów z przeszłości Neli i która toruje drogę jednemu z najważniejszych rozdziałów tego opowiadania. Ogólnie to chciałam, aby wyglądało to troszkę inaczej, ale z drugiej strony bardzo chciałam dodać nowy rozdział po Wiśle, a jeszcze przed moim wyjazdem nad morze. W najbliższy poniedziałek wybywam na dwa tygodnie, więc nowy rozdział pojawi się gdzieś pod koniec sierpnia, gdy nadrobię wszelkie zaległości.
A co do samej Wisły, to odleciałam. Wybawiłam się, wykrzyczałam, trochę ogłuchłam, bo gdzie nie stałam, tam znajdowały się fanki Wellingera albo Sjoeena, a przez Żyłę prawie zginęłam w tłumie FACETÓW, którzy chcieli Pietera złapać i przechwycić jego czapkę. No i… Morgi. To nie tylko bohater mojego opowiadania, to nie tylko inspiracja, ale to również mój mały bohater. I jeśli domyślacie się, jak bardzo go uwielbiam, to możecie wyobrazić sobie moje szczęście, gdy dowiedziałam się, że przyjedzie do Wisły, a potem, gdy zobaczyłam nad skocznią helikopter. Spełniłam marzenie i jestem przeszczęśliwa. Polecam każdemu.
PS. Mam nadzieję, że moja osobista maruda jest zadowolona. Z tego miejsca ściskam ją bardzo mocno!

19 komentarzy:

  1. Ah Morgenstern... zacznę od tego helikopteru, który pojawił się nad skocznią. Ze 2 godziny przed próbną siedziałam z koleżankami i jadłam lody, jedna pokazała mi zdj i podpis Morgiego, że leci do Polski. Potem helikopter nad skocznią, a potem wyszedł z samochodu 2 metry ode mnie. Myślałam że zemdleję, w końcu zobaczyłam go na żywo. I jaki był uśmiechnięty i miły dla wszystkich! Człowiek ze stali :')
    A co do historii to wzruszył mnie moment o powodzie rozstania jego i Kristiny, nawet nie wiem dlaczego. Może dlatego, że ostatnio dużo rzeczy mnie wzrusza ;P
    I tak! Załatwicie mi Morgenstern FM? Z chęcią budziłabym się nawet o 7 rano!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, kocham to. Tak niewymownie. Trafia gdzieś głęboko we mnie i wiesz? Też chciałabym mieć kogoś takiego, takiego Thomasa, który byłby dla mnie taki jak dla Neli tutaj. Takiego przyjaciela, który nie zawodzi...a przynajmniej do tej pory tego nie zrobił. Takiego, który poświęca dużo, by okazać wsparcie i zrozumienie. Tylko szkoda, że w życiu okazuje się, że słowo przyjaźń bywa zbyt mocne i lepiej go nie używać, bo się przejedzie.
    Następny pod koniec sierpnia? :o Jak ja to przeżyję. Ale poczekam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaaa!
    Od momentu, kiedy mi napisałaś, że wróciłaś z Wisły wyczekiwałam nowego rozdziału! I jest!
    Przede wszystkim Morgernstern FM <3 Pomysł zasługujący na jakąś nagrodę!
    Strasznie się cieszę, że Thomas i Nela mieli w końcu okazję pogadać tak od serca, na osobności. Chciałabym napisać, że widać że zależy im na sobie, w mniej lub bardziej intymny sposób, ale jak znam życie to za dwa rozdziały dowalisz taką bombę, że będę zbierać szczękę z klawiatury i z mojej teorii zostaną trociny.
    Hmm. Bo tak w sumie to ja nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale czy Thomasowi nadal zależy na Kristinie? W sensie, ja rozumiem, że to matka (Chryste, głupia prawie napisałam żona!) jego dzieci. Ale mam wrażenie, że zależy mu na niej tak jak facetowi zależy na kobiecie którą kocha. (Kminisz? ;D) A to bardzo nie leży z moją teorią na temat romansu Neli i Thomasa!
    Dobrze też, że Nela mu wytłumaczyła z grubsza sprawę swojej rodziny. Thomas głupi nie jest, pewnie sobie dośpiewa resztę bez większych problemów.
    A propo rodziny. Co z mamą Thomasa?
    Chyba wyczerpują mi się pomysły! Niech moc Kuttina będzie z Tobą!
    Jestem 3 razy na tak!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kminię! Oczywiście, że Thomasowi zależy. Ale więcej o tym uczuciu powiem w przyszłości. :D Ty, nie przesadzaj, jedno dziecko mają! :D
      A co z mamą Thomasa? Pojawi się w następnym rozdziale i... I będzie fajnie, nic więcej nie powiem. :)

      Usuń
    2. Faktycznie! Ale walnęłam z tymi dziećmi! Taki wstyd...

      Usuń
  4. Na początku PRZEPRASZAM, że tak długo nie dawałam znaku życia.. Byłam, czytałam, wchodziłam z utęsknieniem i czekałam aż pojawi się coś nowego, ale z racji mojego szybkiego tempa życia nie miałam czasu, żeby zostawić tutaj parę sensownych słów,a raczej nie parę a porządny komentarz na jaki każdy Twój rozdział zasługuje :).
    Twoje opowiadanie to magia. Zakochałam się w nim od pierwszego przeczytania, uwielbiam je! :). I ciągle chce więcej i więcej! :) A że jest o Thomasie to już w ogóle. Podobnie jak i dla Ciebie, Morgi dla mnie jest inspiracją, bohaterem i wspaniałym człowiekiem. Moja radość również była nie do opisania kiedy zobaczyłam na fb, że będzie w Wiśle, następnie ten helikopter, a potem jego samego, spacerującego między fanami, stojącego na nogach i uśmiechniętego od ucha do ucha. To było wspaniałe widzieć go w jednej kupie:P po tym styczniowym koszmarze. :) I dzięki niemu ta Wisła była idealna. :).
    Kocham opowiadania za to, bo to właśnie przez nie można wykreować inny świat, dać upust swojej wyobraźni, przenieść się w miejsca gdzie serce ciągnie, a rozum jeszcze nie może ;). I tak o to Ty przeniosłaś mnie jak to określiłaś tą średnią przejściówkę z czym się kompletnie nie zgadzam, w bajeczny grudzień. Ja wiem, że Nela ma problemy, nie może odnaleźć się w życiu i na dodatek znalazła się w paszczy lwa, pod którym kryje się matka Thomasa, która ma coś wspólnego z naszą bohaterką, czuje się nie swojo, bo są święta, a ona przez dziwny splot wydarzeń zakłóca je obcej rodzinie, ale ja to kupuję, ja to uwielbiam ja chce więcej. Już sam początek mnie rozczulił.. Radio Morgenstern.FM. I ja się pytam skąd on bierze te wszystkie pomysły?! Od nich dzień staje się piękniejszy, a Nelka jeszcze narzeka :P. Te święta dla Neli to nie jest szczyt marzeń, ale ja chętnie bym się zamieniła. I to już nawet nie chodzi o to "radio", ale o samą atmosferę poranka, o Austrię... O Karyntie i słoneczną zimową scenerię! :)
    Uwielbiam relację tych dwojga. Może dlatego, że sama tęsknię do takiej przyjaźni? Że moja przyjaźń po 7 latach okazała się jedną wielką pomyłką? Może. Dlatego z uśmiechem czytam te wszystkie ich docinki, a w skupieniu poważne rozmowy..
    "Bo tobie mogę kazać pocałować się w nos i wiem, że dasz spokój." <3
    " Ja. Ja się o ciebie martwię. " Dlatego Nelka, nie ma zamykania się w sobie. Jemu naprawdę można zaufać, on zrobi dla Ciebie wszystko. Nie zostawi Cię z problemami, chce Ci pomóc.. To nie jest już zwykły znajomy czy pacan, który nawrzeszczał na Ciebie na sali gimnastycznej.. A z drugiej strony on potrzebuje Ciebie.. Też skrywa coś, też jeszcze o wszystkim nie chce mówić, bo być może boi się, że skompromituje się w Twoich oczach i Ty od niego się odsuniesz, a tak być chyba nie powinno.. Odczuwa też inny strach.. Chce wrócić na szczyt, być Thomasem z 2011 roku, chce wygrywać, a los podkłada mu kolejne kłody pod nogi.. Upada.. Wątpi.. Gubi się.. Potrzebuje kogoś kto postawi go tak konkretnie do pionu. Nawzajem możecie sobie pomóc, bo z jednej strony jesteście tak różni, a z drugiej tak podobni..
    Powoli odkrywamy przeszłość Kornelii i możemy zrozumieć to jej zagubienie.. Była wszędzie, była z wszystkimi, ale tak naprawdę była sama.. Była bez rodziców, którzy sztucznie utrzymali rodzinne relacje, które potem się rozpadły.. Matka zajmuje się swoją nową rodziną, a Nelka.. Co tam Nelka. W końcu to wpadka. Niechciane dziecko.
    Nurtuje mnie zachowanie matki Thomasa z poprzedniego rozdziału i mam nadzieję, ze niedługo nam wyjawisz o co jej chodziło. Coś czuję, że to może skomplikować relacje naszych zacnych bohaterów ;).
    A Innsbruck? Ojciec Neli chyba nie bez powodu tam wyemigrował ;) Thomas pewnie zrobi wszystko, żeby jego osobista fizjoterapeutka się z nim spotkała.
    Wypoczywaj Kochana, przybywaj z jeszcze większymi pokładami weny i co mogę jeszcze dodać? Że będę z niecierpliwością wyczekiwać 15 i tej magicznej, wspaniałej, cudownej relacji, która z każdym kolejnym rozdziałem rozwija się :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wypraszam sobie :P Nie jestem marudą, tylko wykwalifikowanym osobistym mobilizatorem Emmy -,-
    No i oczywiście, że jestem zadowolona. Jak mogłabym być niezadowolona, hej? Jak było wszystko, czego mi dziś potrzeba do życia- jajecznica i Morgenstern.FM :D Dlatego nie żadna średnia przejściówka! Jasne?
    Zacznę od tego, że doskonale znam ten stan, kiedy śpi się tak dobrze, że i pożar by nie przeszkadzał. Szczególnie dobrze śpi się właśnie w święta, jakoś tak wokół spokojnie, no i ta atmosfera. Ale nie zaprzeczę, że taką pobudkę to mogłabym mieć. Radio Morgenstern, albo, jak kto woli, pogodynka Morgenstern to urocza scenka. Serio. On jest uroczy w całej swej irytującej naturze, że uśmiecham się szeroko za każdym razem, gdy się pojawia. Czyli de facto przez cały rozdział. Za to samotny Morgen z tekstem „Pies mi został, ale co mi po psie, skoro się nażarł i poszedł spać” to kubek w kubek moja siostra, gdy chce, aby się z nią bawić. Tylko, ze ona ma 5 lat, a Thomas…ups. I na miejscu Korneli też bym uległa, jakże by inaczej. On ewidentnie czuł się samotny, wiec należało dotrzymać mu towarzystwa.
    Byłam niemal pewna, że to robienie przez niego śniadania a pierwszym razem nie wyjdzie. Porwał się na tosty, więc to w sumie nic dziwnego. Tosty wszak wymagają pewnej cierpliwości i umiejętności skupienia się na ich pilnowaniu, więc Thomas z wrodzonym ADHD niebardzo stanowił optymistyczny wariant. I jeszcze ten fartuszek. Moja wyobraźnia zdecydowanie zaczęła się w tym momencie czytania rozkręcać. Poza facetami z dziećmi, równie mocno kręcą mnie gotujący faceci. Chyba, ze nazywają się Robert Makłowicz i są idolami mojej mamy. Wtedy nie. Ale gotujący Morgi ^^ Niech założy swojego bloga kulinarnego, to zacznę uczyć się gotować.
    Ta rozmowa o jego dziadkach była taka nieco brutalna. Brutalnie prawdziwa, bo chyba niestety tak jest, ale zgadzam się z Kornelią, że po prostu się o niego troszczą. Ale z pewnością ostatnią rzeczą , na jaką miał ochotę, było wysłuchiwanie biadolenia. W takich momentach nic tak nie denerwuje, jak ludzkie współczucie. Paradoksalnie. Bo chce się udowodnić, że wszystko już ok, zapomnieć, a oni ciągle „aleś ty biedny”, „co za nieszczęście”. A gdy powiedział o tych zawodach, o tym, ze się boi, to mi serce ścisnęło. Gdyby oni wiedzieli, cholera jasna. Gdyb wiedzieli. On ma złe przeczucia, chyba po tylu latach w sporcie doskonale zdaje sobie sprawę, ze coś jest nie tak, ze coś może pójśc źle. To są takie przebłyski, które szybko usuwa się z mysli, próbuje do siebie nie dopuszczać. Tylko, że czają się gdzieś w podświadomości i tak.
    Przeszłośc Korneli okazała się bolesna. Trochę podejrzeń miałam, nieco z nich się sprawdziło. A przede wszystkim jedno- jak wysnioskowałam, mama Korneli, która musiała przerwać karierę sportową, jak mniemam łyżwiarską, próbowała swoje niespełnienie odbić sobie na córce. Stąd te wszystkie zajęcia, łyżwiarstwo, któremu pewnie było podporządkowanie jej życie. I choć więcej informacji na razie nie mamy, to mam kolejne podejrzenia. Może Kornela doznała kontuzji, może sama zrezygnowała z łyżwiarstwa i to na stałe zrujnowało jej kontakty z matką. Mam też nadzieję, że Thomas dopnie swego i doprowadzi do jej spotkania z ojcem.
    Thomas… Właśnie. Myślałam, ze powie całkowitą prawdę, co do jego i Kristiny. Ale on wolał bawić się w jakieś podteksty, niejednoznaczne tłumaczenia. I to doprowadziło mnie do ostatecznego związku. On boi się stracić w oczach Korneli. Zależy mu na niej bardziej, niż chyba sam jest świadomy.
    Wisła, ach, Wisła. Dzięki temu wyjazdowi Twój Morgi jest jeszcze bardziej realny, bo taki podobny do tego prawdziwego. Słuch mi również uszkodziło :D
    Dziękuję pięknie za ten genialny rozdział, za to, że mogłam się pośmiać, pozachwycać.
    No więc buziaki, uściski i te sprawy :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie lubie Morgenstern FM

    OdpowiedzUsuń
  7. Pora odtańczyć taniec radości, bo rozdział u Emmy! Yeah!
    Dzisiaj mój komentarz chyba wyjdzie nawet dość składnie... ale to tylko dlatego, że noc już jest i streszczać się muszę. Poza tym przez brak snu (brak snu we wakacje... okeeeeej) o tak późnej porze wpadam w zaćmienie umysłu i mogę pierdzielić głupoty, wiec z góry przepraszam, za to co mogę napisać.
    Morgenstern.FM- kocham to i kochać będę. Ale jeszcze bardziej pokocham osobę, która wpadnie na jakże cudowny pomysł, zatrudnienia Morgensterna w radiu. Wtedy to ja się będę mogła budzić nawet o 5:00 rano, i ba! Wstanę z uśmiechem i nikogo nie pozabijam moimi spojrzeniami tytułem "Wpierdolić Ci?". Poniedziałki dla osób żyjących w moim towarzystwie wreszcie będę bezpieczne! I pomyśleć, że to wszystko zasługa Morgensterna! Tak więc wracając do tematu, muszę oczywiście napisać, że Kornela jest wielką szczęściarą, że może budzić się w tak zacnym towarzystwie :3 I jakby tego było mało, to jeszcze te towarzystwo śniadanie jej szykuje! Fakt faktem, że spalone, ale co tam, jajecznica też dobra. Ale czekaj. Stop. Wysiadam. Co to miało być z tym komputerem, co? Co on ma do ukrycia? Nooo, nieładnie panie Morgenstern! Mam nadzieję, że niedługo dowiemy się co takiego przed Nelą ukryłeś.
    Wojna o zrobienie herbaty? Wiem co Kornelia przeżywa. Wyrazy współczucia. Choć tak naprawdę chyba należą się one bardziej Thomasowi, który musi wysłuchiwać biadolenia dziadków. Bo przecież oni wiedzą najlepiej. Ta.
    No dobra, bo sama zaczynam biadolić.
    Spacer. No właśnie. Spacer. Kurczę, aż to słowo nowego znaczenia przybrało :D Niepotrzebnie Thomas ma poczucie winy za swoją mamę, przecież nikt nie wiedział, nawet on, że Kornelia przechodziła takie piekło. Tak, piiekło. Bo ja sama nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co ona musiała przejść. Nie dość, że miała poczucie winy zrujnowania kariery matce, to jeszcze musiała wysłuchiwać kłótni rodziców, którym nijak się to małżeństwo układało. I jeszcze (!) jakby mało tego było, matka próbowała z niej zrobić siebie, i wysyła na pierdyliard dodatkowych zajęć, przez które zapewne nigdy nie poczuła jak to jest być dzieckiem i wieść beztroskie życie bez problemów. I kiedy wydaje się, że gorzej już być nie może, to rodzice biorą rozwód. Kornelia się niby cieszyła, ale moim zdaniem gdzieś głęboko, w duchu nadal miała cień nadziei, że " A może to się wszystko jakoś ułoży?" A tu dupa.
    Spędziła całe swoje życie na lodowisku i tak nagle postanowiła wyjechać? No coś nie halo. Musiało coś się stać. Może nie wytrzymała presji nałożonej przez matkę? A może miała dość takiego życia? Lód, trening, zawody, lód, trening, zawody? Nie wiem.
    Pytanie Kornelii wbiło mnie w fotel. Byłam tak strasznie ciekawa odpowiedzi Thomasa, a ten zaczął bajerować i wszystko owijać w bawełnę. I najlepsze jest to, że go cholernie rozumiem. Rozumiem, że zależy mu na Kornelii, a to co było powodem rozstania z Kristiną mogłoby nieco Kornelię... zdziwić?
    Ostatni fragment rozbił mnie na miliardy kawałeczków, które nie idzie posklejać.Czyżby coś się kroiło? Chyba, że to tylko taka ... przyjacielska troska.
    Kończę te moje wypociny.
    A jeśli chodzi o LGP, to się prawie poryczałam przed monitorem, kiedy przeczytałam wpis Morgiego, że leci do Polski, do Wisły. A mnie w niej nie ma. I nawet teraz, aż łezka mi się kręci. Byłam tylko 300km od spełnienia marzenia. Ale nie tracę nadziei i wiem, że kiedyś je spełnię, choćbym musiała na pieszo iść do Seeboden :) A tymczasem pozostaje się cieszyć wszystkimi zdjęciami, które Morgi wrzuca na swojego fanpejdża :D To dzisiejsze nawet pozwala mi myśleć, że ten prawdziwy Morgi to nawet trochę podobny jest do tego tutaj :D
    Lecę. Trzymaj się i miłych wakacji życzę :)
    (Przyznam, że kiedy przeczytałam "nowy rozdział pojawi się gdzieś pod koniec sierpnia", to normalnie żyć mi się odechciało :P )

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, jak dawno mnie tu nie było! Co prawda cudownie nadrabiało mi się wszystkie rozdziały, Twoje rozdziały są genialne! :) MorgensternFM z rana, no cóż, sama bym takie chciała :) Fajnie, że przybliżyłaś trochę przeszłość Kornelii.
    Będę czekać na kolejny, nawet do końca sierpnia :)
    Pozdrawiam i miłych wakacji :)

    PS. Wznowiłam moje opowiadanie o Fannemelu, gdyby interesowały Cię jego dalsze losy, to zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrobiłam i komentuję :)

    Ja chcę Morgenstern.FM, ale nie tak codziennie tylko tak czasami taka pobudka może byc naprawdę fajna. Podobała mi się ta szczerośc między bohaterami. To mega wybujało mi wyobraźnie i mam wiele znaków zapytania co będzie dalej...
    Także czeekam! :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Trochę dużo tych zwierzeń, jak na nich!
    A Morgenstern FM, ewentualnie, jeśli uda się załatwić to Larinto FM może mnie budzić do szkoły to byłaby zdecydowanie lepsza pobudka, niż Sebalter śpiewający nad uchem o piątej piętnaście od poniedziałku do piątku. :D
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam, że to nie będzie miało ładu i składu, ale spałam tylko 3,5 h, po za tym na kacu mój komentatorski wen jest ... w sumie to go nie ma. I w ogóle, że kurfa, co? Pod koniec sierpnia? Oh, no! Walter, why?! Alex, why?! A srr, Alexa już nie ma = dziwnie bez niego, jak bez Szczęsnego, który w komentowaniu wali gafę za gafą.
    Do rzeczy! Do mnie osobiście z rana się nie odzywa, najlepiej przez pierwszą godzinę, a zaraz po przebudzeniu to nie ma mowy! A tutaj jeszcze taki monolog, dosłownie niekończący się potok słów, w sumie pewnie docierało do Neli piąte przez dziesiąte i po tym wszystkim kazała mu oddać jej kołdrę! Nela, 'Miszczu'! I się Morgenstern nie popisał, a pewnie chciał zaimponować, że potrafi zrobić tosty, hej pewnie popcorn w mikrofali by zwęglił, no ale była jajecznica i Morgenstern.FM które zrobiło mi dzień i widzę robi furorę jak jaśkowy luz w dupie! :D
    A kto martwi się o Ciebie?
    Mój ubezpieczyciel.
    Czy ja już mówiłam, że ona jest moim 'miszczeeeeeeeem'?
    A to wszystko później to było takie ... prawdziwe, szczere i aż się czuło w powietrzu, jak ich relacja nabiera większego znaczenia, jak przechodzi na inny wymiar i kurde, na kacu nie potrafię, no!
    To jedna z tych scen – Hej, miłości, które zaczynają się od 'głowy' są gorsze!
    Tylko, że ta sytuacja w Wigilię z Kristi i obserwacja Neli, które wchodzą mi i pewnie innym w paradę z KorMas? (Nie Kornelia, Thomas? ) trochę mnie nie pokoi. Że Nela miała rację, że ma rację i kurde Morgenstern weź się wygadaj w końcu o swojej przeszłości, no!
    I ten poprawiany Thomasowmi rękoma szalik i stwierdzenie, że to on się o nią martwi to była wisienka na torcie całego rozdziału, który ty ( chyba w amoku ) nazywasz średnią przejściówką.
    I to taki moment, w którym uświadamiasz sobie na westchnięciu, że kurczę, też bym tak chciała.
    Czekam, czekam i dalej nie pojmuję, że następny rozdział będzie tak późno, mój naszprycowany łeb, jeszcze tego nie kupuje i w sumie to do mnie nie dotarło, ale jak dotrze, to gdziekolwiek nie będziesz to ja Cię znajdę w szale! To może się różnie skończyć! :D
    Dobra kończę, swoje pierdu, pierdu i jedwabiste wywody.
    Jesteś najlepsza, and you know it!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ahhhh jak ja ich uwielbiam. Nadpobudliwego Thomasa i pokręconą Nelkę. Na początku kilka razy buchnęłam śmiechem na cały dom, później kilka razy zapiekły mnie oczy, a na koniec wydałam z siebie długaśne, przeciągłe westchnienie zachwytu, bo Morgi z tym szalikiem przeszedł samego siebie. Mogę go przytulić? :D
    Ale po kolei. Morgenstern FM wymiata. Powinnaś to opatentować i sprzedać pomysł samemu zainteresowanemu, a ten wariat - po Wisle jestem w stanie spodziewać się po nim wszystkiego - zapewne chętnie by coś takiego posłał w świat :D Ja tam byłabym chętna na takie pobudki, chociaż... błagam, niech chociaż mówi po angielsku. Akcent może zniosę, ale taka pobudka po niemiecku... Morgi wyleciałby przez okno jak nic. Najbardziej rozbawiła mnie jednak Kornelia i jej podsumowanie 'Jezu Chryste, jaki on jest popierdolony.' buchnęłam takim śmiechem, że nie mogłam się uspokoić, a jak się uspokoiłam, to nadszedł Thomas ze swoim stwierdzeniem, że pies się nażarł i poszedł spać i rechot od nowa.
    Zastanawia mnie natomiast, co tam Morgi na tym laptopie oglądał, że nie chciał, żeby Nela to zobaczyła. Jej wyczyny na lodowisku? :D Czy może zdjęcia Kristiny - mam nadzieję na coś uczuciowego między Thomasem a Nelą, więc mam nadzieję, że Kryśka faktycznie jest przeszłością i jedynie mamą Lili, choć w późniejszej scenie miałam wrażenie, że on jednak wciąż kocha Krychę.
    Wyobraziłam sobie Thomasa w tym fartuszku i z tymi rozczochranymi włosami i spadłam z krzesła :D Przy takim widoku chyba też przestałabym się przejmować czy mnie otruje, czy nie. Zjadłabym wszystko - co ty ze mną robisz, Emmowy Thomasie, przecież ja cię chłopie w rzeczywistości ledwo lubię. No dobra, po Wiśle mocno lubię. Smutno mi się jednak zrobiło podczas tej ich rozmowy o powrocie i strachu pana TM. Najgorsze jest chyba jednak to, że my wiemy, ze to nie koniec, że to co się wówczas stało, to dopiero początek. Najgorsze przed nim. Skoro on teraz ma takie myśli, to co będzie później? Strach pomyśleć. Podobała mi się jednak reakcja Nelki. W sumie w jej słowach najbardziej wyczuwam doświadczenie. Znamy tylko kawałeczek jej przeszłości, opowiedziała Morgiemu o tej związanej z rodziną, a ja myślę, że jej ucieczka ma dużo więcej wspólnego z lodowiskową przeszłością. Z jakimiś przykrymi sprawami związanymi z ukochanym sportem. Tym bardziej, że ja wciąż mam w pamięci to, co powiedziała mama Morgiego. No chyba, że mamuśka zna się z ojcem Kornelii. Co w sumie też nie jest jakoś bardzo nieprawdopodobne, ale jednak upatrywałabym się jakiegoś sportowego rozgłosu. Sportowego doświadczenia, które ukryte jest gdzieś tam miedzy wierszami tego 'pocieszenia' dla Thomasa.
    Później mamy spacer i wyznanie Kornelii. Poznajemy jej niezbyt wesołą przeszłość. Na pewno niełatwo było żyć w takiej rodzinie i przez to tak uciekała w sport i inne zajęcia. To też niewątpliwie ukształtowało jej mocny charakterek, a zarazem sprawiło, że chyba boi się nie mieć wszystkiego pod kontrolą i łatwo się gubi w świecie. Urzekło mnie, jak mówiła o swoim tacie, o tym, że ten wciąż kocha jej mamę. Mam nadzieję, że Morgi ją jednak przekona, zmusi, podejdzie podstępem i ona spotka się z ojcem. Zapewne by Thomasa za takie coś zabiła, ale jednocześnie byłaby mu chyba wdzięczna, gdyby tak 'przypadkiem' zaaranżował jej takie spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi i trzeba jej przyznać, że umie skrzętnie zmieniać temat. Przywaliła takim pytaniem, że chyba nie było szans, aby Thomas wrócił do jej spraw rodzinnych. No i jak mówiłam, w tym jak on mówił o Kristinie, wyczułam, że on wciąż coś do niej czuje. Zasłania się jakimiś frazesami i w ogóle, a prawda jest zupełnie inna. Prawdą jest, że gdzieś tam przez jego życie na pewno przewinęła się była fizjo i to ona pewnie stanowi największy powód tego rozstania.
      Rozdział zgarnął i tak tą końcówką. Czy on może być jeszcze słodszy? W Twoim wykonaniu zapewne może :D
      Czekam więc, choć końcówka sierpnia wydaje się taka odległa :(
      A Morgi jest moim niekwestionowanym numerem 1 wiślańskiego wyjazdu, choć z nieco innych powodów :D Zdecydowanie bedzie tym, którego zapamiętam najlepiej i najdłużej. Obrazek jego uwieszonego na szyi Didla i jakiejś panny, a później mina rozczarowanego Didla, bo panna już z Morgim na parkiecie wywija a on został sam :D Debeściak był.

      Usuń
  13. oni są naprawdę przecudowni. oboje. Nela to chyba jedna z moich faworytek, jeśli chodzi o wszystkie fanfiki, jakie w życiu przeczytałam (a trochę ich już w sumie było). uwielbiam patrzeć na ten świat skoków jej oczami, tym bardziej, że jest taka szczera i naturalna. Twój Morgenstern też mnie rozczula - jest w nim coś takiego, co sprawia, że nie sposób go nie lubić.
    widzę, że naszła ich jakaś godzina szczerości. powiedziałabym, że między nimi coś... ale z drugiej strony odnoszę wrażenie, że on nadal coś czuje do Kristiny, więc jestem w lekkiej kropce, jeśli chodzi o aktualną ocenę sytuacji. cokolwiek by się nie zadziało dalej, i tak pewnie będę zachwycona, bo naprawdę bardzo lubię to opowiadanie. lekkość to chyba jego największa zaleta - czyta się bardzo szybko i bardzo przyjemnie. no i jak mówiłam uwielbiam głównych bohaterów, a to zawsze dobra rzecz. oni mi do siebie pasują - oboje trochę szaleni, ździebko szurnięci, ale ogólnie przesympatyczni i dosyć pocieszni. czytając ich dialogi (i jej myśli - chwała panom, że nam je udostępniasz, bo jest absolutnie boska!) śmieję się nieraz do komputera jak kompletna kretynka. rewelacja. zacieram już łapki na następny odcinek.
    tak btw, z czystej ciekawości: masz jakieś osobiste doświadczenia z łyżwami czy wybór "specjalizacji" dla Nelii był raczej przypadkowy? ;)
    pozdrawiam i lecę na the hopeless, bo coś tam też miałam nastukać w komentarzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubie to, że Ty ich lubisz i jest mi z tego powodu bardzo miło. :) Co do fachu Neli, to nie jest on przypadkowy, ale też ja sama nie mam z łyżwami nic wspólnego oprócz tego, że obok skoków to moja druga ulubiona dyscyplina zimowa i jestem oczarowana tym sportem. Kocham łyżwiarstwo za to, że łączy ze sobą elementy sportu i sztuki, za swoją skomplikowaną strukturę i fakt, że wiele osób sądzi, że to tylko kilka wygibasów na lodzie, a to naprawdę masa wyrzeczeń, treningu i dążenie do perfekcji. Piękny sport :)

      Usuń
  14. Uff, udało mi się trochę odkopać spod zwałów różnej roboty i nareszcie mogę w spokoju usiąść i zrobić to, co planują od ładnych kilku dni, a mianowicie napisać Ci komentarz. Bo jakby to było – odcinek jest, a komcia brak? :) Jakoś tak zupełnie bez sensu. :)
    A przechodząc do ad remu, miałaś całkowitą rację mówiąc, że zimowe spacery to samo dobro. Wiatr wywiewa z głowy głupie myśli, a atmosfera skłania do zwierzeń. I dobrze, że Kornelia też jej się poddała. Bo to już ewidentnie ten etap znajomości (tudzież opowiadania), kiedy bohaterka powinna zacząć wyjawiać swoje tajemnice. Bo jak widać, trochę tego ma. Można powiedzieć, że została właściwie porzucona przez rodziców, więc nic dziwnego, że boi się zaufać i – cytując Klasyka – dać komuś do siebie prawo. Jednak wyraźnie widać, że pokrewieństwo duchowe i – nazwijmy to – siła przyciągania między nią a Thomasem są na tyle mocne, że te wyznania także z jej strony musiały nastąpić.
    W ogóle to jeszcze raz to napiszę – nic nie poradzę, ale zwyczajnie muszę! – bardzo, ale to bardzo podoba mi się kreacja bohaterów. To ich emocjonalne zapętlenie. Ich prawdziwość. I ta wręcz namacalna chemia miedzy nimi. I to, że nawet kiedy żartują i się śmieją, to i ten śmiech, i te żarty nie są do końca wesołe. Naprawdę mam nadzieję, że zanim napiszesz słowo "koniec", nauczysz oboje śmiać się naprawdę i choć na chwilę zapominać o kłopotach. Bo obojgu bardzo by się to przydało.
    Radia Morgenstern FN także chętnie bym posłuchała, ale jest jeden szkopuł – ni w ząb nie znam niemieckiego. Ale może samo brzmienie głosu by wystarczyło. Zwłaszcza jakby spiker jeszcze pośpiewał. 
    Żeby jednak nie było tak słodko, to muszę przyznać, że był w tym odcinku jeden fragment, kiedy mój wewnętrzny cynik zawył wielkim głosem – a mianowicie wtedy, kiedy Nela mówiła, że ojciec prawdopodobnie wciąż kocha matkę. Mam nadzieję, że to były tylko marzenia córki, która nie może się pogodzić z rozstaniem rodziców…
    No i czekam. Czekam na ciąg dalszy i na wyjaśnienie kolejnych tajemnic.
    Pozdrawiam serdecznie
    C.

    OdpowiedzUsuń
  15. Eeech.
    Takie poranki to ja lubię! Nawet jeśli tosty nie wyszły. I ja bym słuchała Morgernstern.FM :P
    Smutno trochę z powodu rodziców, ale takie rzeczy się zdarzają. Ciekawi mnie motyw z ojcem Nelki, wygląda mi na spoko faceta. A najsmutniejsze było to, że "nie wyprowadzili jej z błedu", kiedy myślała, że przez nią zrezygnowlai z marzeń.
    Jej mama też jeździła na łyżwach, co? I może też ją trenowała, huh? Przez jakiś czas przynajmniej?
    Zresztą, co ja pytam? Zaraz sobie przeczytam.
    TAK! Morgi się o nią troszczy <3
    WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń