*
szukam odpowiedzi
bo coś jest nie tak
podążam za znakami
i zbliżam się do ognia
boję się, że już niedługo ujawnisz
swój niebezpieczny umysł
* * *
Milczą.
Andreas
nerwowo uderzał palcami o blat stołu, skupiając się na tej czynności bardziej,
niż tego wymagała. Tylko od czasu do czasu unosił na mnie spojrzenie, by po
kilku sekundach powrócić do wystukiwania rytmu lecącej w radiu piosenki. Z
kolei Gregor, właściwie bez własnej woli wciągnięty przez Koflera w całą tę
popapraną sytuację, strzelał oczami po niewielkiej knajpie, do której zagonił
nas Andi. Wspomniał o jakimś załagodzeniu reakcji i uniknięciu ofiar pierwszej
fazy szoku. Cokolwiek miało to znaczyć, wciąż milczał, a ja nie miałam tyle
czasu, by siedzieć bezczynnie i czekać.
Sprawę
uratowało pojawienie się kelnerki.
-
Co dla Państwa?
-
Herbatę.
-
Trzy razy najmocniejszą whisky, jaką macie.
Obróciłam
głowę w stronę siedzącego naprzeciw Andiego, gromiąc go spojrzeniem z serii co do cholery? Ale on tylko wyciągnął w
kierunku kelnerki wszystkie trzy karty menu i pokiwał głową, potwierdzając
kompletność naszego zamówienia.
-
Porąbało cię – fuknął mu zza ramienia Gregor, gdy ponownie zostaliśmy sami. –
Poranny trening? Mówi ci to coś?
-
Dobrze wiesz, że tej sprawy nie da się ugryźć na trzeźwo.
Schlieri
posłał mu powątpiewające spojrzenie, by w końcu wzruszyć brwiami i z głębokim
westchnięciem przyznać mu rację. Zapowiada się wspaniale, doprawdy, choć
zaczynam odnosić wrażenie, że alkohol bardziej pomoże mi przetrwać towarzystwo
tej dwójki, niż jakiekolwiek wyjaśnienia.
-
Naprawdę nie mogliśmy porozmawiać w hotelu?
-
Naprawdę – potwierdził Kofler. – Ściany mają uszy.
-
Jasne, więc najlepiej iść do miejsca publicznego, gdzie kręci się mnóstwo ludzi
– sarknął Schlieri, opierając się plecami o ścianę. Andi popatrzył na niego z
wyrzutem. – No co? Nadal uważam, że to chory pomysł.
-
Zamiast hejtować, siedź cicho.
-
I będę, bo nie zamierzam maczać palców w tej farsie. Siedzę tutaj tylko
dlatego, bo blokujesz mi wyjście.
-
I stawiam ci drinka.
-
Whisky, na litość boską, nie jesteśmy pedałami.
-
Powiecie mi w końcu?!
Popatrzyli
na mnie, jakby nagle przypominając sobie o mojej obecności. Wymienili
porozumiewawcze spojrzenie, po czym Gregor jednym ruchem rozpostarł przed Andim
wolną drogę. Kofler westchnął i uśmiechnął się blado do kelnerki, która
postawiła przed nami trzy szklanki z bursztynowym alkoholem, po czym przesunął
jedną w moją stronę.
-
To naprawdę pomoże.
-
Wiecie, co mi naprawdę pomoże? Jeśli w końcu zaczniecie gadać, co wiecie wy i
wszyscy dookoła, oprócz mnie – wycedziłam, obrzucając ich zniecierpliwionym
spojrzeniem. – Bo już mam dosyć tego ciągłego ogłupienia, gdy każdy patrzy na
mnie, jakby w ogóle nie powinno mnie tu być. No więc?
Andi
wziął głęboki wdech i wbił wzrok w obracaną w palcach szklankę. Przez chwilę
zbierał słowa, wprawiając w świerzbienie moje dłonie. Wyjaśnienie jest na
wyciągnięcie ręki. W końcu dowiem się w jaką grę zostałam tak
naiwnie wciągnięta. Co tak dokładnie ukrywał Thomas, czego mi nie powiedział i
czego już nigdy nie dowiem się od niego. Jestem blisko, choć tak bardzo chcę być daleko. Najlepiej gdzieś na początku tego wszystkiego, gdzie wszystko
wydawało się o wiele prostsze. Oberstdorf? Ga-Pa? Seeboden? Może nawet
Titisee-Neustadt. Wtedy było lepiej. Może nawet mogliśmy uniknąć tego
wszystkiego.
Może
mogliśmy uniknąć siebie nawzajem.
-
Nela, musisz mi tylko coś obiecać.
-
Już raz bawiliśmy się w obietnice…
-
Więc znasz tę grę – wytknął, spoglądając na mnie z niewyobrażalnie drażniącym
spokojem. Wypuściłam z płuc ciężkie powietrze i wbiłam w niego wyczekujące
spojrzenie. – Odetniesz się od tego, czego się dowiesz. Zaciśniesz zęby i
pozwolisz mu skupić się na lotach. Żadnych krzyków, żadnych kłótni i
spiłowanych nart, rozumiesz? Wszystko, co będziesz miała do powiedzenia
wstrzymaj do niedzieli, póki ostatni zawodnik nie wyląduje, dobrze? O nic
więcej cię nie proszę.
-
Andi, przerażasz mnie…
-
Mnie też – rzucił z boku Gregor i wyprostował się, spoglądając niepewnie na Koflera. Ten jednak nie spuszczał ze mnie badawczego, oczekującego jasnej
odpowiedzi spojrzenia.
-
Jesteś w stanie to zrobić?
-
Dobry Boże, skąd mam to wiedzieć?!
-
Po prostu obiecaj. Dla dobra drużyny.
To
było niesprawiedliwe postawienie pod murem, nieczysta gra i złamanie wszelkich
zasad, bo kumple tak nie postępują i nie wykorzystują swoich słabości. A drużyna z
pewnością jest moją słabością tak, jak i moim ratunkiem, oderwaniem się od
tnącej rzeczywistości i… W tym momencie? Wszystkim, co mam
Zacisnęłam
wargi i lekko kiwnęłam głową.
Przegrałaś.
Przegrałaś.
-
Czy teraz wreszcie dowiem się, co jest powodem tego ciągłego bólu dupy Herberta
o moje bycie w kadrze, i dlaczego odnoszę wrażenie, że ma to związek z tą całą
byłą fizjoterapeutką, o której wiem jedynie tyle, że zrobiła wam tu niezły
Sajgon, który teraz muszę sprzątać?
Wymienili
krótkie, jednoznaczne spojrzenie.
-
Czyli jednak ona. Mogłam się domyślić – prychnęłam, krzyżując ramiona na klatce
piersiowej. – Twarda ręka mojej poprzedniczki wylądowała na herbertowym tyłku? Nic
dziwnego, że teraz sobie używa.
-
Czekaj, chwila… Jaka twarda ręka? –
Gregor popatrzył na mnie jak na idiotkę i pochylił się nad stołem. – Co ty
chrzanisz?
-
Babka narobiła zamieszania w kadrze?
-
Taaaak?
-
Wtryniała nos w kwestie trenerskie i próbowała podporządkować sobie Alexa i
całą drużynę?
-
I właśnie to powiedział ci Thomas?
Obaj
spojrzeli na mnie tak, że w jednej sekundzie straciłam całą pewność, co do
tego, co tak naprawdę powiedział mi Morgenstern. Pytanie Koflera zawisło nad
stołem, choć usilnie usiłowałam odepchnąć je milczeniem. Daremnie. Wciąż
natarczywie dobijało się do moich uszu, domagając się odpowiedzi.
Czy
to właśnie powiedział? Zasugerował. Chyba. Przytaknął, gdy spytałam, czy bardzo
namieszała i przejęła kontrolę nad kadrą. Tak. Ale poza tym tak niechętnie o
tym mówił, że nie drążyłam tematu. Powinnam żałować?
-
Mniej więcej… - powiedziałam znacznie ciszej i mnie pewnie, niż jeszcze kilka
chwil temu. Opuściłam wzrok na dłonie, skupiając wzrok na odrapywanym z lakieru
kciuku.
-
Idiota – fuknął Schlieri i opadł plecami na oparcie. Posłałam mu
pełne wyrzutu spojrzenie, ale tylko pokręcił głową. – Jezu, tak spierdolić.
-
To nie do końca tak było… - zaczął starszy ze skoczków, widząc moje
niezrozumienie dla gregorowej reakcji. – To prawda, Silvia permanentnie namieszała
w kadrze, ale w zupełnie inny, niż ten, który przedstawił ci Morgi sposób.
-
Okłamał mnie?
-
Napij się lepiej – zasugerował Gregor. Widząc, że unosi szklankę z whisky,
jakoś automatycznie chwyciłam za swoją i jego śladem, przytknęłam ją do ust.
Smakowała jeszcze gorzej, niż ta, którą Thomas pił w Bischoshofen, a mimo to
wzięłam dwa głębokie łyki, po których miałam ochotę zwymiotować.
-
Raczej nieco przeinaczył wersję – wyjaśnił Andi i potarł policzek kciukiem. –
Tu wcale nie chodziło o sprawy trenerskie, czy samego Alexa. Ona… Po prostu…
-
Była sfrustrowaną trzydziestką z nadwyżką libido, która za wszelką cenę szukała
uwagi, ot historia – mruknął Gregor, czym ściągnął na siebie poirytowane
spojrzenie Koflera. – Co?
-
Może jednak masz coś do powiedzenia?
-
Wkurzała mnie, jak mam to przemilczeć?
Andreas
przewrócił oczami, których pozbawione chwilowej czujności spojrzenie zatrzymało
się na mnie. Zauważalnie wstrzymał oddech.
-
O czym… O czym on mówi?
Westchnął.
-
Silvia była naprawdę dobra w swoim fachu, jeśli nie najlepsza. Co prawda jej
pojawienie się w kadrze było dużym zaskoczeniem, bo nigdy nie było w niej
żadnej kobiety, no ale kto kłóciłby się o taką specjalistkę, gdy Alex chciał
mieć w sztabie samych najlepszych? Więc została. Problem pojawił się później,
bo…
-
Bo pani specjalistka czasem myliła kolana z innymi partiami ciała, a jej nad
wyraz sprawne rączki często tykały się tego, co akurat nie wymagało jej
interwencji.
-
Miałeś się zamknąć!
-
Człowieku, bo nie mogę słuchać jak pierdolisz na około, zamiast przejść do
sedna sprawy. Posłuchaj… - Gregor zignorował otwierającego usta Andiego i
pochylił się nad stołem, w moim kierunku. Przez ułamek sekundy chciałam wstać i
uciec, by jednak tego nie słuchać; by nie usłyszeć tego, co z każdym ich słowem
w mojej głowie zaczynało układać się w pewną całość. – Wiesz czego nie lubię?
Natręctwa. Gdy mówię ‘nie’ to znaczy ‘nie’. A wiesz, czego nie lubię bardziej?
Gdy mówię ‘nie’, a jednak wciąż jakieś zdesperowane babsko próbuje włożyć mi
rękę w spodnie, gdy jeszcze tego samego dnia rozmawiało z moją dziewczyną i
udawało z nią wielkie psiapsiółki. I gdy z czasem dowiaduję się, że to samo
babsko, nie dobierało się tylko do mnie, ale też do kumpla z drużyny. Czekaj,
co ja gadam? Liczba mnoga! Do kumpli! Ale wiesz czego nie lubię najbardziej?
Gdy okazuje się, że babsko w końcu dostało to, co chciało. Od kumpla z pokoju.
Przez
długą chwilę patrzyłam na wykrzywioną w zgorzkniałym wyrazie twarz Gregora,
jakby to wszystko było jedną wielką nieprawdą; głupią historyjką, zmyśloną dla
podniesienia komuś ciśnienia. Ale na - do tej pory wykazującej znudzenie -
twarzy Schlierenzauera zagościła irytacja. Zagłuszył ciszę prychnięciem i
uniósł do zaciśniętych ust szklankę, którą po chwili opróżnił do dna.
W
duchu jedynie modliłam się, aby zaraz parsknął śmiechem i powiedział, że
żartował. Taka zemsta za te jego głupie płotki. Cokolwiek. Ale milczał. Tak,
jak i Andreas. Kofler tylko niespokojnie poruszał nogą pod stołem, oddając całe
swoje zainteresowanie kolorowej serwecie.
-
On? – spytałam cicho. Andi uniósł wzrok i posłał mi to najgorsze,
przepraszające spojrzenie. W jednej chwili poczułam każdy napięty mięsień,
który dawał o sobie znać pulsującym bólem. Cisza trwała dosłownie parę minut,
choć miałam wrażenie, że minęło o wiele więcej czasu, gdy w końcu wśród mętliku
natrętnych myśli, odnalazłam kontrolę nad własnym głosem. – Ale… Dlaczego?
To
było pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy, a zarazem najbardziej
idiotyczne, jakie mogłam w tamtej chwili zadać. Może po prostu zbyt często
pojawiało się w mojej głowie i w końcu nadszedł czas, aby wypowiedzieć je na
głos.
Andreas
zerknął na mnie pytająco.
-
Nie powiedział mi – wyszeptałam, unosząc na niego wystraszone spojrzenie. –
Okłamał mnie. Dlaczego?
-
Mówiłem ci… - zaczął niepewnie Andi. – On też kiedyś się pogubił.
-
Jeśli można w ten sposób nazwać pogubienie się – dorzucił Gregor, na co Kofler
zgromił go spojrzeniem.
-
Pozwolisz, że teraz ja będę mówił?
Gregor
podniósł ręce na znak braku sprzeciwu i zaczął bawić się pustą szklanką.
-
Nie rozumiem…
-
Nie powiedział ci, bo najzwyczajniej bał się, że z góry go skreślisz, a ty… Ty
i on… Potrafiłaś jakoś do niego dotrzeć. Pojawiłaś się i nagle coś zmieniło się
dla niego na lepsze. W jakiś sposób mu pomogłaś, a on pomógł tobie. Nie chciał
tego zepsuć – dodał, jak najbardziej wiarygodnym tonem, spoglądając na mnie. –
Wiem, bo mi to powiedział. Tylko nie chciał słuchać, gdy mówiłem, że zatajając przed
tobą prawdę, psuje wszystko jeszcze bardziej.
Zacisnęłam
zęby, próbując zdusić w sobie to powoli narastające we mnie, trudne do
zidentyfikowania uczucie. Zrobiło mi się cholernie gorąco i duszno. Powoli i
ostrożnie nabierałam powietrza w płuca, zaciskając na udach pięści,
dopóki wbijane w skórę paznokcie nie zaczęły sprawiać bólu.
Właśnie
w ten sposób boli kłamstwo.
-
Dlaczego nikt inny tego nie zrobił? – zapytałam, nawet nie walcząc z drżeniem
głosu i spojrzałam na nich, czując w koniuszkach palców rozpalającą się
złość. – Dlaczego nikt z was, kretyni, nie powiedział mi wcześniej, że… -
Zamknęłam usta, nawet nie potrafiąc wypowiedzieć tego na głos. Nie, to nie
dzieje się naprawdę. To się w ogóle nie dzieje. – Cały czas te same zdziwione
spojrzenia, jakieś niedopowiedzenia, szepty za moimi plecami, które próbowałam
ignorować… Do cholery, byliście przy tym, patrzyliście na to wszystko i… I nic
nie zrobiliście!
-
Z polecenia Alexa – fuknął Gregor. – Słuchaj, gdyby to ode mnie zależało,
wiedziałabyś już w Titisee i w życiu nie weszłabyś w ten układ. Ale Pointner
chciał mieć cię u siebie, więc kazał wszystkim się zamknąć i zostawić sprawę
Thomasowi. To on miał ci powiedzieć, a to, że tego nie zrobił, to już nie nasza
wina.
-
Tylko Herbert nie mógł utrzymać języka za zębami – dodał Andreas. – Silvia za
bardzo zaszła mu za skórę tym, że spadł na drugi plan. To ona została pierwszą
fizjoterapeutką kadry i…
-
Gówno mnie teraz Herbert obchodzi – warknęłam, na co obaj zamilkli. Przez chwilę
gryzłam wargę, maglując w głowie jedno, krótkie pytanie, na które odpowiedzi
bałam się najbardziej. Bo jeśli mam usłyszeć to, czego jedynie
mogę się domyślać… Boże. Uniosłam na nich gniewne spojrzenie i wypuściłam z
ust powietrze. – Kiedy?
-
Co?
-
Kiedy to się wydarzyło?
Andi
westchnął i przez chwilę szukał odpowiedzi, rozglądając się po lokalu. Gregor
był jednak szybszy.
-
Dwa lata temu. Na początku dwa tysiące dwunastego. – Niemalże wyrecytował i
odwrócił wzrok od okna, spoglądając na mnie tak, jakby dokładnie wiedział, o
czym myślę. – Tak, był wtedy z Kris.
Pękło.
Wszystko.
Opadłam
na oparcie krzesła, czując się, jakby ktoś wsadził mnie na karuzelę, która
miała już nigdy się nie zatrzymać. Przed oczami przewijały się klatki z Bożego
Narodzenia. On. Ona. Jej wbity w niego zakochany wzrok, jego opuszczone
spojrzenie, delikatne gesty, skrępowany ton rozmów… Potem jego okrężne
tłumaczenia. A on tak po prostu… Nie, nie, nie, nie, nie…
-
Już wcześniej nie układało im się najlepiej – zaczął wyjaśniać Andreas. – Coś
zaczęło się między nimi psuć, a potem pojawiła się Silvia, jemu nagle ubzdurało
się, że się w niej zakochał i tak jakoś poszło…
-
A potem okazało się, że Kris jest w ciąży i sprawa się rypła – dopowiedział Schlieri.
-
Bo to był akurat moment, w którym chciał jej w końcu powiedzieć, ale miała
pojawić się Lilly, więc postanowił skończyć z Silvią, aby skupić się na małej i
dać sobie i Kris jeszcze jedną szansę. Tylko nasza specjalistka nie chciała
przyjąć do wiadomości faktu, że została odstawiona.
-
I tutaj pojawia Freitag…
-
Silvia postanowiła zemścić się na Thomasie i wzbudzić w nim zazdrość, więc zaczęła
polować na nowego frajera. Na nas nie miała co liczyć, więc poszła do sąsiadów…
A kto był najlepszym Niemcem w tamtym sezonie?
-
Freitag – powtórzył Gregor, unosząc palec.
-
Otóż to. Całe lato za nim biegała, aż w końcu zaczęto ich ze sobą widywać. I
zdaje się, że Richard wpadł po uszy, bo nie odstępował jej na krok.
-
Ja nie rozumiem, co oni wszyscy w niej widzieli?
-
Miłość jest ślepa i jesteś tego doskonałym przykładem, więc się zamknij –
mruknął Andi, co spotkało się z morderczym spojrzeniem Schlieriego. – Nieważne.
Chodzi o to, że Silvia dostała to, czego chciała. Thomas się wpienił, bo wtedy
Richard dość często lądował przed nim na podium i… ogólnie nigdy jakoś za sobą
nie przepadali. A ona to wykorzystała.
-
No i Morgiemu znowu włączyło się to wyimaginowane zakochanie.
-
Tylko na świecie była już Lilly i głupek nie wiedział, co ma robić, bo
jednocześnie chciał stworzyć prawdziwą rodzinę, ale z drugiej strony była ta
desperatka. No i wszystko odbiło się na skokach. Jakby nagle zapomniał, jak się
skacze. A pod koniec lutego były mistrzostwa świata, na które chciał pojechać.
-
Ale tak się stało, że chuj bombki strzelił, bo w końcu Alex się dowiedział.
-
Silvia wyleciała na zbity pysk, a Thomas… - Andi na chwilę zawiesił głos, by w
końcu jedynie wzruszyć ramionami. - Wydaje mi się, że gdyby to nie był
Morgenstern, to poleciałby razem z nią. Ale Pointner postawił mu ultimatum:
albo z nią kończy, albo bierze się za siebie i jedzie do Włoch. Wiadomo, co
wybrał, jednocześnie wypierając się Silvii.
-
Co z kolei nie spodobało Richardowi.
-
Bo gdy tylko Silvia odzyskała zainteresowanie Thomasa, automatycznie rzuciła
Freitaga. No i… Właściwie tak wygląda jego problem względem ciebie. Bo gdy
Thomas wybrał mistrzostwa zamiast Sil, już nigdy więcej się nie spotkali. I w
ten sposób żaden jej nie miał, chociaż ponoć Freitag był tak beznadziejnie
zakochany, że próbował ściągnąć ją do Niemców, ale z tego, co potem opowiadał
mi Freund, Schuster nawet nie chciał o tym słyszeć. Pewnie by się zgodziła, by
być bliżej Morgiego, ale on chyba zamknął całą sprawę.
-
Tylko z kolei sprawa otworzyła się dla Kris…
-
Sam jej powiedział. Gdyby nie to, że tak mocno go kocha…ła i gdyby nie Lilly,
pewnie nie wybaczyłaby mu tak. Kiedyś na pewno, ale nie z miejsca. Tylko,
że po tym, co zrobił nie umiał już z nią normalnie być i patrzeć jej w oczy,
więc odszedł. No i… Właściwie to tyle…
Wyczułam,
że Andreas kończąc swój wywód spojrzał na mnie w oczekiwaniu na jakąkolwiek
reakcję. Ale ja nie potrafiłam poruszyć się, przygnieciona całą tą historią.
Historią, którą powinnam poznać już dawno. W niecałą godzinę cała moja
nieświadomość obróciła się w pył, pozostawiając po sobie poczucie okropnego
wstydu; rosnącego z każdą sekundą, wstępującego wraz z gniewem na policzki w
postaci piekących plam. Wstręt do samej siebie rósł wprost proporcjonalnie do
poczucia bolesnej pustki i nienawiści. Bo wszystko, w co jakiś czas temu nagle
uwierzyłam i wszystko, co miało dla mnie jakiś sens, nagle przestało istnieć.
Tak po prostu zniknęło.
Pustka
rosła, ścigając się z sercem o to, które pierwsze rozsadzi mnie od środka. Nie
miałam odwagi unieść wzroku znad bezsilnie rozluźnionych dłoni. Brakowało mi
sił, aby się odezwać, ale gdybym je miała, nawet nie wiedziałabym, co
powiedzieć. Po raz kolejny wszystko się posypało.
Okłamał
mnie. Cały czas kłamał. Robił ze mnie idiotkę przed tyloma ludźmi, przed
chłopakami, przed własną rodziną, przed nią… Kłamał. Nie był tym, za kogo go
miałam. Nigdy nie był tą osobą, która wydawała mi się najbliższa w momencie, w
którym byłam sama. Nigdy nie wiedział, jak to jest, gdy wszystko obraca się w
ruinę. Nigdy nie był po tej samej stronie. Nigdy. Kłamał.
Kłamał, kłamał,
kłamał.
-
Nie powinnaś dowiedzieć się o tym w taki sposób, ale zrozum, nie mogłem dłużej patrzeć na to, co on robi… - Troskliwy głos Koflera wyrwał mnie z letargu. – To,
co się teraz dzieje, to tylko skutki tego, co zostawiła po sobie Silvia. I z
jednej strony rozumiem tego idiotę, ale z drugiej…
-
Ale z drugiej, to tą swoją szlachetnością może się co najwyżej podetrzeć –
mruknął Gregor. – Nie patrz tak na mnie, ja po prostu nazywam rzeczy po
imieniu. Jestem młodszy, a nie zachowuję się tak dziecinnie, jak on. Nawet
Kraft tak nie robi.
-
Greg, stul dziób.
-
Skrzywdził Kris, skrzywdził Silvię i teraz robi to samo jej myśląc, że jednak
robi dobrze. Widzisz w tym sens? Bo ja jakoś nie.
-
Powiedział, że chce mnie uchronić… - wydusiłam w końcu z siebie głosem tak
cichym i słabym, że sama ledwo siebie dosłyszałam. Czując wzbierające pod powiekami łzy, powoli zaciskałam pięści. – Że tak będzie lepiej…
-
Bo jest tchórzem – podsumował Gregor. – Co nie zmienia faktu, że jednak mu
zależy, tylko okazuje to trochę od dupy strony.
-
Cholerny Freitag, nagle przypomniało mu się, że ma zaległe niewyrównane
rachunki… Chodzi o to, że nieważne, jak bardzo Thomas próbuje cię teraz „uchronić”,
to robi to tylko dlatego, bo idiocie wydaje się, że tak rzeczywiście będzie
lepiej. Bo on wie, co zrobił i boi się, że to się powtórzy; że straci ciebie, skoki i wszystko, co trzyma go w jednym kawałku. Rozumiesz?
Nieważne,
jak bardzo próbowałam … Nie, nie rozumiałam. Nie w tamtej chwili. Zamiast zrozumienia
pojawiała się gorycz, nienawiść, rozczarowanie, wściekłość… Wszystkie negatywne
emocje tłumione wewnątrz, okazane zaledwie w paru łzach, spływających po
policzkach. Nic więcej.
-
Jestem taka sama, jak ona… - wyszeptałam bardziej do siebie, niż do nich, wciąż
mają w pamięci ostatnie Boże Narodzenie. I ich. W trójkę. Szczęśliwych.
-
Kto? Silvia? – Gregor obruszył się i prychnął śmiechem. – Nie rozśmieszaj mnie.
To nie ty świadomie zburzyłaś czyjąś rodzinę dla własnej przyjemności. Mam
nadzieję, że wyrzuty sumienia zżerają ją po jej same rozdwojone końcówki.
-
Nie broń mnie. – Pokręciłam głową. – Gdyby nie ja… Mógłby być z nimi obiema.
Cały czas.
-
Nela, nawet nie szukaj porównań, słyszysz? – Kofler wyciągnął rękę ponad stół
i lekko uniósł mój podbródek, bym na niego spojrzała. - Jesteś zupełnie kimś
innym, zwłaszcza dla niego. Jesteście tak samo popaprani i dzięki temu on
wreszcie stanął na nogi. Dlatego ci nie powiedział. Gdybyś odeszła za to, co
zrobił, pewnie znów wróciłby do punktu wyjścia.
-
Może powinien się w nim znaleźć.
Nim
zdążyli cokolwiek powiedzieć, odsunęłam z łoskotem krzesło i sięgając po
kurtkę, szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia.
*
* *
Dwie,
trzy godziny. Za mało, aby uciszyć wrzeszczący rozum i pozbierać myśli do tego
stopnia, by zachować jakiekolwiek pozory, a jednak wystarczająco dużo, by zdać
sobie sprawę, że
jednak
jestem w tym wszystkim sama. Tylko przez chwilę wydawało mi się, że jest
inaczej. Kto by nie uwierzył, że jednak może być lepiej? Kto nie chwyciłby się
brzytwy, gdyby okazała się być kołem ratunkowym? Kto nie zaufałby
człowiekowi, który wydawał się być taki sam, jak ty?
A
potem po raz kolejny okazało się, że jednak nikt nie wie, co tak naprawdę
czujesz, co cię boli, kim jesteś. Bo nikt nie rozumiał, tego samego,
rozszarpującego bólu.
Boli.
Boże, jak to cholernie boli Boli, gdy muszę zaciskać usta, by nie
zacząć wrzeszczeć, gdy głęboko oddycham, powstrzymując łzy, gdy zaciśniętą
pięścią uderzam w korę starego drzewa, próbując wyładować swoją wściekłość. I
boli, gdy skulona pod tym samym drzewem, usiłuję zawalczyć z
roztrzaskującymi moją czaszkę myślami. Nienawidzę go, tak bardzo go nienawidzę…
Dopiero
gdy byłam pewna, że schowałam głęboko każdą oznakę słabości, i gdy po raz
któryś telefon zawibrował w mojej kieszeni, otrzepałam się ze śniegu i
podciągając nosem, ruszyłam w kierunku hotelu.
Winda
leniwie dowlokła się na siódme piętro. Opuściłam dźwig i skierowałam się w
stronę swojego pokoju. Szybko, by nikt nie zauważył. Szybciej, by nikt nie
usłyszał moich kroków. Najszybciej, aby go nie…
…
spotkać.
Odetniesz się od
tego. Zaciśniesz zęby. Pozwolisz mu skupić się na lotach.
Uniósł
wzrok znad telefonu i odsunął się od ściany, o którą do tej pory się opierał.
Wyglądał, jakby na kogoś czekał. Sądząc po drzwiach, przy których stał, na
Alexa.
Tylko,
że ja wcale nie chciałam go widzieć. Zacisnęłam pięści, czując gwałtowny
przypływ wściekłości. Gdzieś pomiędzy niechęcią, a nienawiścią, miałam
ochotę rzucić się na niego z pięściami, wykrzyczeć mu w twarz wszystko, co
przyszłoby mi do głowy i oznajmić mu, że to koniec. Że w poniedziałek już mnie
nie zobaczy. Żeby zapomniał.
A
jedyne, co mogłam, to zagryźć na ustach wszystkie słowa i udawać, że to nie
łzy.
-
Nela?
Jego
zaniepokojony głos rozniósł się po pustym korytarzu. Przez chwilę znosiłam
jego uważny wzrok, który w końcu zaczął wypełniać się strachem. Pokręciłam
głową, posyłając mu rozczarowane spojrzenie i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
Szedł za mną. Przyspieszałam, ale i tak był coraz bliżej, bo dokładnie
słyszałam jego kroki.
Odetniesz się od
tego. Odetniesz się od tego. Odetniesz się od tego.
-
Kornelia!
Pozwolisz mu skupić
się na lotach.
W
ostatniej chwili udało mi się zamknąć drzwi, do których po sekundzie zaczął się
dobijać. Oparłam się o nie plecami, jakby miało to stworzyć jakąś dodatkową
ochronę i ostatkami spokoju znosiłam gwałtowne uderzenia w drewno, które
wprawiały w ruch całe moje ciało. I dopiero wtedy pozwoliłam sobie na całkowite
rozklejenie.
-
Porozmawiaj ze mną... Nela!
Zaciśniesz zęby.
-
Błagam cię, otwórz te cholerne drzwi, daj mi wszystko wyjaśnić – prosił cicho,
wprawiając tym moje serce w szalone tempo. Bo to wciąż on. Ten Thomas. – Porozmawiajmy, proszę.
Odetniesz się od
tego.
-
Wiem, że tam stoisz i mnie słyszysz. Nela, wpuść mnie.
Zacisnęłam
powieki, spod których ponownie wypłynęły łzy. Dlaczego to, kurwa, jest takie
trudne?
-
Stary, odpuść jej i sobie dzisiaj. – Gdzieś po drugiej stronie rozległ się
cichy głos Wolfganga. – I nie rób zamieszania, bo zaraz pół hotelu się zejdzie.
-
Wiesz, gdzie to mam?
-
Dokładnie tam, gdzie każdy ma wasze problemy, przez które nie idzie spać. Zmiataj,
dobra?
Zaklął
cicho pod nosem. Poczułam jak ostatni raz uderza w drzwi, a potem nastała cisza. Głucha i sprowadzająca się do tego, że jedyne co
słyszałam, to dudnienie własnego serca i płacz, którym wybuchłam, osuwając się na podłogę.
* * *
w twoich oczach jest to
co znajduje się w twoim umyśle
boję się twojego uśmiechu i wewnętrznej obietnicy
przeraża mnie twoja obecność
* * *
Dopięłam
torbę, pierw upewniając się, czy znajduje się w niej wszystko, czego
potrzebowałam. Poprawiłam opadające na oczy włosy i dosunęłam zamek kurtki, do
której kieszeni włożyłam krótkofalówkę. Po raz ostatni obejrzałam się w
lustrze. Zero śladów po sińcach i opuchnięciach, dokładnie pokrytych grubą
warstwą makijażu.
Narzuciłam torbę na ramię i przeczesałam cały pokój spojrzeniem, aby upewnić się, czy wszystko wzięłam.
Zatrzymałam się na oknie.
10 stycznia zapowiadał się pogodny dzień.
Narzuciłam torbę na ramię i przeczesałam cały pokój spojrzeniem, aby upewnić się, czy wszystko wzięłam.
Zatrzymałam się na oknie.
10 stycznia zapowiadał się pogodny dzień.
Opuściłam
pokój z nadzieją, że uda mi się do niego jak najszybciej wrócić. Przykleiłam do twarzy neutralny wyraz, chowając w cień strach przed nieuniknioną
konfrontacją z Thomasem i z każdym innym członkiem drużyny. Pozory. Znowu te
cholerne pozory. W dodatku dziś wypadł mi dyżur na wieży. Chyba jeszcze nigdy
nie miałam takiej ochoty, aby zniknąć. Nie spotykać Thomasa, Dawida, Kamila,
Herberta, Freitaga i reszty chłopaków. Po prostu zniknąć.
Wpakowałam
się do pustej windy, odstawiłam torbę na ziemię i wcisnęłam guzik z zerem.
-
Nie będę czekać do końca sezonu, abyś w końcu ze mną porozmawiała.
W
ostatniej chwili wpadł do windy, prawie dając się przygnieść metalowym drzwiom,
które dopiero, gdy było nas dwoje, zasunęły się do końca. W osłupieniu i
z sercem w gardle patrzyłam, jak stoi naprzeciwko i
wlepia we mnie zniecierpliwione spojrzenie.
-
Porozmawiamy tu i teraz.
Nim
zdążyłam go zapytać, jak on sobie to do cholery wyobraża, wdusił pomarańczowy
przycisk na panelu. Winda szarpnęła i zatrzymała się między czwartym a piątym piętrem.
-
Co ty wyprawiasz?! – wrzasnęłam, czując ogarniające mnie uczucie paniki. Bo to ten momentu. To jego tu i teraz, gdy
miałam się z nim skonfrontować. Całą noc wyobrażałam sobie milion scenariuszy,
ale żaden nie przewidywał TEGO.
-
Nie wyjdziemy stąd, dopóki nie wyjaśnimy wszystkiego – oświadczył, patrząc na
mnie z taką pewnością, że nie miałam odwagi mu się sprzeciwić. Dobrze
wiem, że zazwyczaj osiąga to, czego chce i doprowadza każdy plan do
końca. – Skąd? Skąd wiesz?
Prychnęłam,
odwracając głowę i lokując wzrok w tabliczce zakazującej palenia w windzie.
-
Do cholery, odpowiedz!
-
Skąd? – powtórzyłam, parskając z ironicznym uśmiechem. Wybacz, Andi, znów nie
dotrzymam obietnicy. – Na pewno nie od ciebie.
-
Kofler, co?
Zmilczałam,
co dało mu jasną odpowiedź.
-
No pewnie, mogłem się domyślić… - mruknął, opadając plecami o ściankę
windy. Zerknęłam na niego kątem oka, jak chowa twarz w dłoniach i bierze
głęboki wdech. – Wytłumaczę ci…
-
Nie chcę twoich żałosnych tłumaczeń.
-
Wysłuchaj mnie chociaż!
-
Daruj sobie, na litość boską. Miałeś tyle czasu! Nie zamierzam teraz tracić swojego na ciebie i twoje nic niewarte wyjaśnienia. Wypuść mnie.
Sięgnęłam
ręką do panelu, ale zagrodził mi drogę.
-
Nie, dopóki ze mną nie porozmawiasz.
-
Ale my nie mamy o czym rozmawiać, czy ty tego nie rozumiesz?! – Podniosłam głos
i jednocześnie wzrok na niego. Wstrzymałam oddech. Znajomy do tej pory strach
ustąpił miejsca przerażeniu, które zamknięte w jego błękitnych tęczówkach
paraliżowało całe moje ciało.
-
Nela, proszę cię… - rzucił błagalnie, stając tak blisko, że gdy poczułam pod
plecami chłodny metal, między nami było zaledwie kilka centymetrów przestrzeni.
Cholerny, pieprzony Morgenstern, wywołujący we mnie odczucia, za które nie raz
mam ochotę po prostu sobie strzelić. – Posłuchaj mnie.
-
Nie chcę, Thomas. Nie chcę cię słuchać. Kłamiesz. Cały czas mnie okłamywałeś, a
teraz chcesz, abym cię wysłuchała i jeszcze ci uwierzyła? Boże… Zastanów się, o
co mnie właśnie prosisz i czy to aby nie za dużo?
-
Gdybym ci powiedział, nie byłoby cię tutaj.
-
Więc lepiej było mnie oszukiwać, tak? Wciskać jakieś kity, dla własnej wygody?
Do cholery, patrzyłeś mi w oczy i kłamałeś o sobie, o Kristinie, o tym
wszystkim, co się tutaj kiedyś działo! Zrobiłeś ze mnie idiotkę przed
wszystkimi! Pozwoliłeś im wytykać mnie palcami, dałeś powód do plotek… Może nawet zrobiłeś ze mnie kolejną szmatę, którą pukasz w sezonie!
Zacisnął
szczęki i utkwił spojrzenie, gdzieś ponad moją głową. Umilkł, podczas gdy mnie
powoli rozsadzało od środka od przypływu gniewu. Wszystko, wszystko co przez
całą bezsenną noc kumulowało się we mnie, po prostu wychodziło przez moje
usta.
Wstrzymać się? Nie umiem.
Wstrzymać się? Nie umiem.
-
Kłamałeś, podczas gdy ja dałam ci całą siebie. Powiedziałam ci wszystko
to, czego nie potrafiłam powiedzieć nikomu. A ty… Myślałam, że mnie rozumiesz,
że naprawdę wiesz, jak to jest, gdy nagle wszystko tracisz. Myślałam, że
naprawdę jesteś taki, jak ja.… – Pokręciłam głową, gryząc wargę i cały czas na
niego patrząc. Chciałam, aby widział, jak wielką szpilę wbił mi w serce i jak
wielki sprawiała mi ból.
-
Nie udawałem, Nela. Straciłem tyle, co ty właśnie przez to, że tak wszystko spierdoliłem – wychrypiał cicho. – Nie kłamałem w tej sprawie, uwierz mi.
-
W nic ci już nie wierzę, rozumiesz? W nic.
-
Posłuchaj… - zaczął cicho i jakby sądząc, że jednak gdzieś mu ucieknę, chwycił
mnie za przedramiona. – Gdybym tylko mógł cofnąć czas, powiedziałbym ci od
razu. Nie okłamałbym cię, wiedząc, do czego to może doprowadzić. Po prostu nie
przypuszczałem, że będę tak mocno cię potrzebować.
Odwróciłam
twarz, aby już nie musieć na niego patrzeć. Zasupłałam usta, przymknęłam
powieki, musiałam się odciąć.
-
Potrzebuję cię tak bardzo, jak bardzo chcę, abyś zniknęła, bo wiem, że nie zasługujesz
na takiego idiotę, jak ja. To jest chore, bo nawet nie umiem cię od siebie
odsunąć, dla twojego własnego bezpieczeństwa. Nie rozumiem tego i nie chcę
rozumieć. Po prostu chcę, abyś była, nie zostawiała mnie nawet wtedy, gdy
powinnaś już dawno stąd uciekać.
-
Boże, przestań pieprzyć… - wyszeptałam, choć doskonale rozumiałam wszystko, co
powiedział. Irracjonalnie czułam dokładnie to samo. Aby zniknął,
ale jednocześnie został.
-
Spójrz na mnie.
-
Nie chcę na ciebie patrzeć.
-
Spójrz na mnie i powiedz mi, że kłamię, gdy mówię ci, jak cholernie mi na tobie
zależy. – Nieco wzmocnił ucisk na moich ramionach, lekko nimi potrząsając.
Pokręciłam głową, w duchu błagając go, by dał mi spokój. Aby raz na zawsze się odpieprzył. Westchnął. – Żałuję. Jak Boga kocham, żałuję, że to wszystko
potoczyło się w ten sposób.
Najgorsze
jest to, że chciałam go odepchnąć równie mocno, jak chciałam chwycić za jego
bluzę i trzymać go przy sobie tak blisko, jak był teraz. Ale nie miałam siły,
by zrobić cokolwiek. Połykałam łzy, wciąż odwracając głowę, aby nie
pozwolić mu spojrzeć sobie w oczy.
-
Powiedz coś.
Poczułam
jak przenosi dłonie z przedramion na szyję i palcami dotyka moich policzków.
Uwielbiałam, gdy to robił i tak cholernie nienawidziłam się w tamtej chwili,
gdy nie potrafiłam go od siebie odsunąć.
-
Przestań – stęknęłam cicho, zaciskając powieki i pięści. Przyparta do ściany
cała trzęsłam się pod wpływem jego dotyku. Czułam jego twarz tuż przy mojej,
ciepły oddech na drżących ustach, zapach perfum… Boże, jaka byłam w tamtym
momencie słaba. Tak bardzo, że teraz i ja zaczęłam się błagalnie czołgać. –
Proszę, Thomas…
-
Powiedziałaś, że sobie poradzimy. Że o tym zapomnimy, ruszymy dalej… Że nie
odpuścisz.
-
Zdecydowałeś za nas oboje. Wolałeś milczeć, uciekać, niż powiedzieć mi
prawdę. Przez ciebie kręciłam się w kółko.
-
Bo bałem się sytuacji takiej ta. Bałem się, że mogę cię stracić.
Zacisnęłam
do bólu zęby, gdy poczułam jego usta na policzku, na nosie, na górnej wardze. Wstrzymałam
oddech, walcząc z każdym, rwącym się w jego stronę odruchem, chcąc stłumić
nawet najmniejsza reakcję.
-
A ja nie mogę cię stracić, rozumiesz?
-
Już straciłeś.
Całą wolą odepchnęłam go od siebie, w końcu otwierając oczy i patrząc na
niego z niczym innym, jak z wściekłością. To nic, że w tym jednym momencie
zapragnęłam znów poczuć jego dotyk. Nienawidziłam go, a zarazem chciałam go
najmocniej na świecie. Ale wciąż miałam w pamięci każde słowo Andreasa i
Gregora. Po prostu nie mogłam trzymać go blisko.
-
Jak mogłeś jej to zrobić… - szepnęłam, wbijając w niego najostrzejsze ze spojrzeń.
– Jak mogłeś je zostawić? Jak?!
Nie
odpowiedział. To już wchodziło w jego zwyczaj.
-
Miałeś tak dużo, wszystko to, czego ja nigdy nie miałam i rozpieprzyłeś to!
Wolałeś się poddać, zamiast walczyć! Zupełnie jak mój ojciec! Jak mogłeś? Jak
mogłeś im to zrobić…
-
Nela… - wyszeptał desperacko, znów się zbliżając i łapiąc mnie za ramiona.
-
Nie dotykaj mnie – warknęłam, chcąc się odsunąć, ale był szybszy, silniejszy,
bardziej uparty ode mnie. – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Brzydzę się
twoimi kłamstwami, twoim pieprzonym altruizmem… Całym tobą. Zaufałam ci, dałam
ci całą siebie, a ty… Zawiodłeś mnie. Nikt nigdy nie zawiódł mnie tak, jak ty,
słyszysz? Nikt!
Ciskałam
pięściami na oślep, o dziwo celnie trafiając w jego klatkę piersiową. Przez
chwilę nie opierał się, by w końcu chwycić za moje nadgarstki i ścisnąć je tak mocno, że syknęłam z bólu, unosząc na niego przeszklone spojrzenie. Był równie
przerażony, jak ja. I tylko mała cząstka mnie podpowiadała, że już dość, że
wystarczy. A mimo to, nie przestawałam.
Zapadła
cisza, przerywana naszymi przyspieszonymi oddechami. Z przyciśniętymi do jego
piersi dłońmi, z głową opuszczoną tak, by nie widział mojej twarzy, po prostu wczuwałam
się w bijące pod moją prawą pięścią jego serce.
-
Nie masz pojęcia, co to ból, Thomas… To ty go zadajesz.
Cały
się spiął, rażonymi tymi słowami.
-
Proszę cię.
- Po prostu odpuść.
Pokręcił
głową, powtarzając pod nosem krótkie „nie”, z początku ciche, potem coraz
wyraźniejsze i bardziej stanowcze.
-
Nie, nie odpuszczę.
-
Męczysz mnie.
-
Nela…
-
Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj.
Nie
umiem określić, co wtedy dostrzegłam w jego spojrzeniu, ale w jednej chwili
pożałowałam każdego słowa, które padło z moich ust w przeciągu ostatnich
kilkunastu minut. Tak, jakby rzeczywiście spasował. Jakby w jednej chwili
uleciało z niego dosłownie wszystko, co przez tak długi czas trzymało go w
ryzach. Jakby całkowicie odpadł ze swojej własnej gry.
Puścił
moje dłonie, odsunął się… Przez chwilę słyszałam tylko własny oddech i ciche
brzęczenie żarówki nad głową.
A
potem winda ponownie szarpnęła i zjechała na sam dół.
*
* *
w twoich oczach jest to
co znajduje się w twoim umyśle
widzę prawdę, którą w sobie pochowałeś
nie ma litości
tylko gniew, który odnalazłam
*
* *
Nabrzmiała
cisza wypełniała dźwig z ostatnią grupą skoczków, udającą się na szczyt skoczni
Kulm podczas pierwszego treningu. Jedynie na przedzie trwała cicha rozmowa
pomiędzy Gregorem a Ammannem, od czasu do czasu przerywana przez wybuch
głupkowatego śmiechu Schlierenzauera. Wciśnięta w kąt, ściskałam torbę ze
sprzętem Morgensterna, starając się zignorować jego ocierające się o moje
ramię, jak i całego jego. Przeniosłam wzrok z butów Prevca na postać stojącą
po drugiej stronie windy. Kamil z głową opartą o ścianę, wpatrywał się przed
siebie, pogrążony w skupieniu. Musiał jednak wyczuć mój wzrok, bo odwrócił
nieznacznie głowę w lewo. Westchnął i delikatnie uniósł jeden kącik ust.
Drobny,
ale dobry gest.
Widok
z góry nie należał do najwspanialszych. Przynajmniej nie dla mnie, człowieka z
wysoką antypatią do perspektywy „z góry”. Freund odepchnął się i po chwili
już wybijał się w powietrze, znikając gdzieś za bulą, a pojawiając się dopiero
na końcu zeskoku, pod bandami. Gdy na belce usiadł Wellinger, ułożyłam Fischery
Thomasa na podeście. Całość zakładania nart, zapinania wiązań, które, dla
upewnienia sprawdził jeszcze Schlieri przebiegała w milczeniu. Gorzkim, nieznośnym,
bolesnym milczeniu. Thomas podał mi lewę rękę. Rękawiczka na wciąż połamanych
palcach lekko odstawała, więc ją poprawiłam, a potem prawą, którą nieporadnie
zapiął.
Puściłam
jego dłonie.
Gdy
podniosłam na niego wzrok, by uzyskać od niego pełne gotowości kiwnięcie głowy, nawet na
mnie nie spojrzał. Jego twarz ani na chwilę nie zmieniła stężonego skupieniem
wyrazu. Skinął nieznacznie i spojrzał w dół rozbiegu.
Z
gniazda trenerskiego wyłoniła się austriacka flaga. Wsunął się na belkę,
standardowo sprawdzając, czy wszystko jest dopięte. Wiązania, gogle, kask.
Gotowe. Obowiązkowo dwa klepnięcia w uda. Wydech. Zielone światło.
A
potem cały świat runął na bulę skoczni w Bad-Mitterndorf.
* * *
powinnam uciec, czy schować się przed tobą?
*
Mam
nieodparte wrażenie, że Kofi i Schlieri ukradli mi rozdział, a zwłaszcza ten
drugi. No nic, muszą korzystać ze swoich pięciu minut, póki mogą. A niech mają.
Po
drugie, poprzeinaczałam fakty i ustaliłam własną wersję niektórych zdarzeń.
Jakby kto pytał, czy coś w tym stylu.
Po
trzecie, zbieram szczenę z podłogi sąsiada dwa piętra niżej, bo ankieta na dole
naliczyła Was już ponad stówę. Sto. S-T-O. Nie ogarniam tego, ale dziękuję
każdej osobie, która czyta te moje wypociny. To niewiarygodne, ilu Was tu mam.
Szczęście, szczęście bardzo! W dodatku dziękuję za każde dobre słowo, które od
Was otrzymuję, za każdy wyraz wsparcia, uśmiech i dodanie otuchy. Nawet nie
wiecie, ile to dla mnie znaczy.
Po
czwarte, to okazało się, że Popaprańce (oraz Anssi) zostali nominowani do
tytułu Opowiadania Roku 2014, więc jakbyście mieli ochotę, czas, czy coś, to…
zerknijcie tutaj.
No
i odsyłam jeszcze do czegoś, co sobie poooowoooluuutkuuuu zacznę pisać, a co
ruszy pełną parą po zakończeniu Shattered Ones. Jacyś fani Norków? Zapraszam tutaj.
I
w zasadzie to tyle. Trzymajcie się ciepło!
Wiedziałam
OdpowiedzUsuńMiałaś rację, że Gregor wygrał ten rozdział. Ale dobrze powiedział, co się pędzie pier(ekhm)do(ekhm)lił (ah te blogspotowe maniery...), skoro najlepiej jej przekazać to prosto z mostu? Problem w tym, że prawda często może kogoś zranić, tak jak w tym przypadku. Nie da się jednak ukryć, że to musiało nastąpić, szkoda tylko, że w takich okolicznościach i że Morgenstern nie miał dość odwagi, żeby to zrobić. Z jednej strony można go jakoś zrozumieć, w końcu nieźle w przeszłości napaprał, zaś z drugiej powinien być mądrzejszy i wiedzieć, że nieszczerość może do czegoś takiego doprowadzić.
OdpowiedzUsuńTen rozdział boli. I nie chcę sobie nawet wyobrażać jak następny będzie boleć, bo już ostatnie zdanie boli. Ale i tak tego nie można porównać z bólem, który się skumulował w Kornelii. Thomas zdecydowanie za długo to przed nią ukrywał, okłamywał ją, jednocześnie dopuszczając ją do siebie, a ona wpuściła jego, będąc z nim zawsze szczerą i podając mu swoje serce jak na dłoni, które on swoimi kłamstwami tak pięknie połamał. To tak cholernie trudne, pożądać kogoś i jednocześnie mając ochotę zdzielić go po twarzy. Żeby odszedł, ale też został.
Rany, mój komentarz jest tak totalnie bez sensu (w sumie jak każdy), lecz mam nadzieję, że mi to wybaczysz. No i czekam na następny, choć nie chcę sobie tego wszystkiego przypominać...
Rajrajraj, pozdrawiam. :*
Nie wiem co czuje. Nie wiem, do jasnej cholery, CO JA CZUJĘ. Jeżeli są na tym świecie momenty i zdarzenia, zjawiska i uczucia, których szczerze nienawidzę to na pierwszym miejscu tkwi to cholerne - nie wiem co czuje. Chciałabym żeby przepełniała mnie radość, złość albo wściekłość, ale we mnie nie ma nic. Pustka. Zero. NIC. Jest mi tak źle. Dwie łzy. Dokładnie dwie łzy wypłynęły z moich oczu, zaznaczyły swoją obecność na policzkach i zniknęły. No bo chcę mi się płakać, ale tak bardzo duszę to w sobie. Chcę nienawidzić Morgena z całego serca, ale nie potrafię. Nie wiem co się dzieje, ale czuję, że rozumiem jego zachowanie, że odbieram to pozytywnie. Nie pragnę niczego bardziej niż jej wybaczenia. Mam wrażenie, że uczucie melancholii przybrało w tym opowiadaniu monstrualnych form; że wskaźnik pokazuje albo maksimum szczęścia, albo balansuje w okolicach zeraz. Z jednej strony mnie to przeraża, ale z drugiej ja takie sytuacje kocham. To właśnie one sprawiają, że to u mnie jest 100% ciekawości, że chcę tylko więcej i więcej. Ja po prostu nie byłam przygotowana na to, że jeszcze dzisiaj, jeszcze w tym rozdziale będę musiała zmierzyć się ze zdaniem: "A potem cały świat runął na bulę skoczni w Bad-Mitterndorf.". Przepraszam.
OdpowiedzUsuńBoże…Jacy oni są powaleni. Całkowicie, kompletnie powaleni i popaprani. Oboje. Boję się oceniać, które bardziej, bo może się okazać, że nie ma takiej skali, w której można by ich jakoś sklasyfikować. Tylko, że jednocześnie, jak już chyba Ci pisałam, albo i nie, ale raczej tak, w tym powaleniu tkwi ich prawdziwość. I w tym, że w życiu już tak jest, że jak się wali, to na całego, bez oszczędzania żadnej dziedziny życia. Jak domino. I mam małą, malutką, taką tyci tyci satysfakcję, bo chyba od początku prorokowałam ( Mose#wieszcz#lepszy#niż#Orcio#z#Nieboskiej#Komedii), że prawda wyjdzie na jaw w tym nieszczęsnym Kulm. Choć cały czas się jakoś tak łudziłam, że może jednak nie. Okej, serce mi jeszcze trochę nawala, bo głupio się denerwowałam, jak czytałam ten rozdział, ale ciągnę dalej te moje wywody.
OdpowiedzUsuńKolfer nareszcie użył mózgu. Chyba pierwszy raz w tym opowiadaniu. Do tej pory irytował mnie tymi swoimi radami, które Nelkę tylko bardziej motały i mieszały jej w głowie, niż pomagały. Bałaś sie, że on i Greg skradną Ci rozdział, ale ja cieszę się, że tu byli w takiej roli. Jakoś tak delikatniej przeszliśmy przez to wszystko. No bo tak. O Silvi w jakiś tam sposób z realu wiedziałam, domyślałam się, że wiele nie zmienisz. Tylko tu doszedł jeszcze ten pieprzony Freitag. I jakby się tak zastanowić, choć na początku w ogóle tego do siebie nie dopuszczałam, to on idealnie się wgrał w tę rolę. Idealnie. Zastanawiało mnie to, w jaki sposób był z tym wszystkim powiązany, bo bez powody by się nie pojawiał i nie mieszał. Silvia wyszła na jeszcze większą...ekhem...pannę lekkich obyczajów, niż myślałam. Inną kwestą pozostaje to, że jednak inni potrafili sie od niej odgonić, prawda panie Morgenstern? On ma nieźle poplątane w tej blond główce. Chciałby "chronić" wszystkich wokół, a powinien zacząć od siebie. Czasem ideał bardzo szybko sięga dna, ale ważne jest to, żeby umieć się potem podnieść, a nie zgrywać pozory.
W momencie, kiedy Nela powiedziała, że jest taka sama jak Silvia, to tak sobie pomyślałam "Boże, durna, tylko nic im nie mów". Bo to mogłoby namieszać o wiele bardziej, nawet bardziej niż teraz. Paradoksalnie ta jedna noc może zmienić o wiele wiecej, niż się jej dotąd wydawało. A w połączeniu z tym, że Nelka chciałaby znienawidzić Thomasa, a nie potrafi...Cóż. Nie wygląda to optymistycznie. Za bardzo się zaplątali.
No i tak. Stało się też coś, czego chyba najbardziej się obawiałam, a co tliło mi się w głowie. To co zrobił Thomas zabolało ją szczególnie mocno, bo przypomniało jej to własny ból, to co zrobił jej ojciec. Taka zadra z dzieciństwa siedzi w głowie do końca życia i kiedy ktoś, komu się ufa, kto tak jak Thomas stał sie dla niej kimś ważnym, robi podobne świństwo... To szkoda gadać. " Zupełnie jak mój ojciec!". To jedno zdanie może być tu kluczowe.
Cholernie się bałam, że ona w tej windzie mu ulegnie, że zrobi coś, czego potem będzie jeszcze bardziej żałowała. Bo tak działa na nią Morgenstern i choćby chciała się wyprzeć, to nic nie da. A jego... Szkoda mi go. Pogubił się jak dzieciak w tym swoim sztucznie zbudowanym, idealnym światku. Nie chciał jej stracić przez błędy przeszłości, ale to właśnie to, że żadne z nich nie jest idealne, najmocniej ich związało. Tyle, że Thomas wolał ciągnąć pozory. I zastanawiam się, jak długo by to jeszcze robił. Wszystko się kumulowało, Nelka właściwie od początku wyczuwała napięcie wokół swojej osoby i cud, że nie dowiedziała się wcześniej. Choćby z głupiej gazety, czy internetu. Miał możliwość przedstawienia jej tego ze swojej perspektywy i choć bolało by równie mocno, to śmiem twierdzić, że związałoby ich jeszcze bardziej. Tak jak to, kiedy ona opowiedziała mu o swojej przeszłości. Może Thomas ma po prostu problem z tym, że był idealny. A półśrodków w jego wypadku nie ma. Albo ideał, albo skończony dupek. Przynajmniej tak postrzega go Nela.
Zjeżdżałam coraz niżej, rozdział się kończył, a mi towarzyszyło takie dziwne, niespokojne uczucie. Bo wiedziałam co się stanie. O wiele łatwiej byłoby, gdyby to była fikcja, to całe Kulm. Wiesz czego bym nie przeżyła? Gdyby on przed skokiem powiedział do niej coś w stylu "przepraszam", albo nie daj Boże, "kocham cię". Nie zrobiłabyś tego, bo to cholernie tandetne, ale ja miałam świadomość, że to wszystko siedzi w jego głowie.
UsuńI dlatego boję sie kolejnego rozdziału. Choć to w tym stało się to, czego się bałam, to obawiam się, że jeszcze wcale nie jest dno. Teraz oboje mogą je przebić. Bo są popaprani. A że wracam do początkowego stwierdzenia, to znak, że pora kończyć.
Nie musze chyba pisać, że mi się podobało, no nie? Zwykle nie robię tego tam, gdzie uważam to za oczywiste i gdzie czekam na rozdział jak dziecko na prezent pod choinką. :D
Ściskam!
Ach. Zapomniałam dodać. Zawiodłam się na tobie Rysiek. Ta "sfrustrowana trzydziestka z nadwyżką libido".
UsuńOch.
OdpowiedzUsuńChciałabym napisać coś konstruktywnego, ale mój mózg stał się galaretowatą trzęsącą się substancją, której konsystencja sprawia poważne trudności w zebraniu myśli. Never mind.
Niby domyślałam się treści historii z Silvią w roli głównej, niby spodziewałam się takiej, a nie innej reakcji Nelki, niby byłam pewna, że Thomas będzie usiłował podjąć rozpaczliwe próby ratowania tego, co tak koncertowo spartolił, ale mimo to i tak nie było łatwo przyjąć to wszystko do wiadomości.
Zastanawiam się, ile w decyzji Morgena o nie wyjawianiu Kornelii prawdy było naiwnej wiary w to, że ona się nie dowie, a ile "wyrachowania", ale wyrachowania w cudzysłowie, bo przecież Morgen nie jest zły. On przez cały czas był kompletnie zagubiony, co ma swoje odzwierciedlenie chociażby w tym, że desperacko chciał ją przy sobie zatrzymać, jednocześnie próbując ją przed sobą chronić. W efekcie zrobił jej krzywdę. Jej i poniekąd samemu sobie, bo ich relacja zaszła za daleko, zbyt mocno się do siebie przywiązali. Nelka ma prawo się wściekać, ma prawo go nienawidzić, w końcu ona się przed nim otworzyła, w pewnym momencie mógł czytać z niej jak z otwartej księgi, więc właściwie miała również prawo oczekiwać od niego tego samego. Sęk w tym, że jej historia nie wpłynęła negatywnie na ich znajomość, czego nie można powiedzieć o historii Thomasa. I tutaj koło się zamyka. Właśnie dlatego ta sytuacja jest taka trudna i nie sposób jednoznacznie jej określić.
Ale i tak najgorsze jest to, że każde zdanie, każde słowo dzisiejszego rozdziału prowadziło do TEGO jednego wydarzenia, które zapewne będzie miało swój ciąg dalszy w kolejnym epizodzie. Od tamtej pory szczerze nienawidzę Kulm.
Chyba nadal cierpię na NTT, dlatego z niecierpliwością będę czekać na kolejny.
Pozdrawiam :)
najdroższy śmierdzioszku ♥
OdpowiedzUsuńJESTEŚ MISTRZYNIĄ SŁOWA PISANEGO I NIE MAM SŁÓW, ŻEBY OPISAĆ TO JAK BARDZO KOCHAM TO OPOWIADANIE
OdpowiedzUsuńZ NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ
TEN BYŁ BARDZO SMUTNY I WYWOŁAŁ ŁZY NA MOJEJ TWARZY, ALE BYŁ NAPISANY GENIALNIE
JESTEŚ PRZEŚWIETNA <3
tak bardzobardzobardzo stęskniłam się za Morgensternem! i czytając to opowiadanie rosło mi serduszko, że on taki kochany, taki zgrywus... a tu nagle wszystko poszło się ściskać, bo okazało się, że Thomas to tak naprawdę kłamliwy dupek. dupek, który myśli, że po tym, jak kogoś okłamał i zranił, może wszystko naprawić kilkoma słowami. Alvaro jeden...
OdpowiedzUsuńale dobra, złość złością. może i miałam ochotę kopnąć go w tyłek i wytargać za uszy (wydaje mi się, że w dzieciństwie często stosowano u niego taką karę), ale przy ostatnim zdaniu wszystko to straciło znaczenie. rany, Morgenstern! wstawaj, lecz swoje połamane kości i znajdź sposób, żeby naprawić to, co zepsułeś!
Cześć. Przez Ciebie wpadłam w depresję i naprawdę Cię wczoraj nie lubiłam. Ale w gruncie rzeczy to niesamowite, że potrafisz wywołać w czytelniku takie ogromne emocje. Takie, których nie potrafi pozbyć się przez kilka godzin.
OdpowiedzUsuńI właściwie nie wiem, co powinnam napisać, bo chyba żadne słowa nie oddadzą tego wszystkie, co siedzi mi w głowie.
Najgorsze chyba jest to, że wszystko tutaj wygląda tak realistycznie, że to faktycznie mogło tak wyglądać. Najgorsze i najlepsze, takie paradoksy. Nie dziwię się Thomasowi, że nie miał odwagi (?) opowiedzieć o tym wszystkim Neli. Ale przez to, że jej nie powiedział, jeszcze bardziej wszystko poplątał. I teraz prawdopodobnie może stracić wszystko.
Właściwie mam wrażenie, że gdybym tylko napisała, że ten rozdział całkowicie rozpieprzył mi mózg to by wystarczyło. Bo naprawdę trudno to wszystko na spokojnie ogarnąć. Może to przez to, że to Morgenstern. Może. Ale czytając również, hopeless wiem, że Twoje pisanie ma po prostu taką moc.
(Chyba na pewno zazdroszczę)
(I bardzo Cię podziwiam)
(I w ogóle lovki, nawet jeśli niszczysz mózgi)
<3
Yesterday I died.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to był poprzedni tytuł tego bloga, czy co, ale mój bloger uparcie wyświetla to opowiadanie pod tym tytułem. Tylko u mnie! Specjalnie sprawdzałam. I nawet usuwałam i wpisywałam link raz jeszcze. Ale dalej. Nie wiem czy to jakaś aluzja czy coś?
Po drugie, coś mi czcionkę tutaj wywaliło i strasznie źle mi się czyta, więc musiałam czytać na telefonie. Potem planowałam wrócić na komputer i napisać komentarz, ale cóż. Umarłam. Choć może nie umarłam, ale było blisko. Miałam nadzieję, że do dzisiaj mi przejdzie, ale nie. Emma! Ja to muszę napisać. Ja polubiłam Gregora Schlierenzauera.
[chwila ciszy...]
Nie wiem czy skradł rozdział czy nie. Ale chyba nie, nie nazwałabym tego tak. U mnie ten proces trwał już od pewnego czasu, a pewne objawy zauważyłam u siebie już wcześniej. Nawet w Zakopanem. Tak sobie pomyślałam, że dobrze że nie piszesz np. o reprezentacji... hmm... Kazachstanu (swoją drogę czemu nikt nigdy o nich nie pisze?!) - bo trochę problematyczne byłoby im kibicowanie. Umarłabym z żałości. Wystarczy mi taki Dawidek, który nieustannie sprawia, że załamuję ręce (ale nie, ja wierzę, że już wkrótce nastanie Ten Czas!!! i już koniec będzie zgrzytania zębów). O, albo Stefan. Kazachów by moje serce nie przeżyło. Ale o czym ja tu piszę?
Nienawidzę Kulm. A tutaj ze względu na bohatera i czas to Kulm ciągle wisiało w powietrzu. My wiedzieliśmy, oni nie. A wszystko tak zmierzało i o było najgorsze. Bardzo łatwo byłoby to spłycić i zrobić z tego melodramat i tandetę. Albo polecieć mega patosem. A Ty - cytując Corę powiem - w miejscach, których najłatwiej przegiąć wychodzisz obronną ręką. Dobra jesteś. Oj, dobra. Zastanawiałam się jak to rozwiążesz - czy będzie kłótnia a po niej upadek (oczywiste, ale takie banalne) czy od tego uciekniesz. Twoja wersja kupiła mnie w 100%. Chyba każde słowo.
Najpierw Andreas i Gregor. Andi nam stchórzył w ostatniej chwili, więc wiedział co robi biorąc ze sobą kolegę. Współczuję Neli że w taki sposób dowiedziała się prawdy. Rzeczywiście - nie sama prawda była najgorsza, ale to, że jej nie powiedział. Że zrobił z niej idiotkę. Bo chyba nic nie ma gorszego, niż gdy wszyscy wiedzą, wszyscy rozmawiają za plecami, a Ty nie. Rozumiem też ich decyzję, że czekali na Thomasa. Bo ta rozmowa powinna się odbyć już dawno - a Morgi wiedział lepiej. Cóż, czasami tak jest, że ubzduramy coś sobie, a potem kurczowo trzymamy się tej wersji, bo 'tak będzie lepiej". Ale tu nie o ochronę chodziło, a o wygodę. On dopiero w tej windzie był szczery. On po prostu się bał, że ona mu ucieknie. Zatrzymał ją i ukrył przed nią prawdę z premedytacją. Wykorzystał ją. I to zabolało najmocniej.
A potem winda. Nela dotrzymała obietnicy (swoją drogą to wymuszenie Koflera miało wtedy jakąś taką banalną grozę w sobie), Thomas sam się prosił o tę rozmowę. Podoba mi się, że uniknęłaś banału. Zrobiłaś wszystko, żeby nie wzbudzić w Neli wyrzutów sumienia, które by mogłyby być patetycznie olbrzymie, gdyby poszła, nagadała mu, a on spadł.
Potem ten opis przygotowania do skoku. Zaskoczyłaś mnie bardzo, że ona była tam u góry, a nie na dole, pod skocznią. Jakoś tak zakładałam, że będzie na dole. A to rozwiązanie było doskonałe. Każdy ruch, gest - taki mechaniczny, zwyczajny... Nawet ten Gregor, który sprawdzał wiązania "na wszelki wypadek". I wreszcie ten skok. Tutaj nie dało się nie wrócić myślami do tego dnia, gdy to się stało naprawdę. Nienawidzę Kulm.
"Yesterday I died" to był pierwszy tytuł opowiadania. Zmieniłam go chyba po miesiącu/dwóch, ale, że miałaś zapisanego bloga jeszcze pod tym tytułem, to tak zostało. Ale skoro mówiłaś, że usuwałaś, dodawałaś jeszcze raz i nic się nie zmieniło, to nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. :c
UsuńTeraz będę chodzić i śpiewać "Aria lubi Gregoraaa, Aria lubi Gregoraaa!" :D
Złośliwiec!
UsuńAle jak wszystkie włosy Dejviego kocham, tak usuwałam z listy i wklejałam raz jeszcze a to dalej uważa mnie za inną od reszty społeczeństwa i dalej stary tytuł jest!!!
UsuńChociaż wiesz, zasadniczo to mi w niczym nie przeszkadza. Taka wyróżniona jestem ^^
Mamy coś wspólnego z Dejvim :D
UsuńNo widzisz, zawsze znajdą się jakieś plusy!
Taa, u Ciebie jej tytuł mieści się w jednej linijce. A u mnie zajmuje aż trzy! :P
UsuńI też kocham włosy Dejviego, a co! :P
Jedno małe kłamstwo, a właściwie nawet nie kłamstwo tylko małe przemilczenie faktów, zniszczyło wszystko co budowali razem przez wspólnie spędzony czas, co zbudowali i mieli pielęgnować, ale przez Thomasa legło w gruzach i być może gdyby to się nie stało, gdyby nie zżerające go poczucie winy skupiłby się na skoku i zdołał się wyratować.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńHold me tight, this is a lonely night
And I've hurt you babe, 'cause you're my light
Make me strong, just like you make me weak
And your hands reach out for me
Even in your sleep
I'll soon be gone now
Forever not yours
It won't be long now
Forever not yours
A-ha
Przepraszam, ale to było pierwsze, co mi się skojarzyło z tym rozdziałem.
A poza tym wczoraj, kiedy skończyłam czytać, najpierw zamknęłam stronę, a potem długo zastanawiałam się nad tym wszystkim, co spotkało Twoich bohaterów. I jeszcze nad tym, jaka to będzie strata, jeśli za czas jakiś nie weźmiesz się na serio za własne opowiadania i książki. Niestety, przechodzenie z fanfików na teksty oryginalne czasem bywa trudne, bolesne i nawet chwilami wydaje się nudne, ale warto, abyś kiedyś powalczyła także na własne konto. Ament.
Wracając zaś do bohaterów…
Powiem szczerze, że podczas lektury poprzednich części, zastanawiałam się często nad dwoma kwestiami. Po pierwsze – jaką wersję związku Thomasa i Sylvii przedstawisz nam w tym opowiadaniu? I jak – by You – będzie wyglądał wypadek Morgensterna? Odpowiedzi na te pytania właśnie otrzymałam i myślę, że powinnam się do nich ustosunkować, ponieważ w obydwu przypadkach udało Ci się mnie zaskoczyć. :)
Tak więc ad 1)
No więc kogo my tu mamy? Straszną modliszkę lat trzydzieści, która z powodu nadmiaru libido zaczaja się na młodych niewinnych chłopców lat dwadzieścia parę i sprowadza ich, prawie wbrew woli, na złą drogę. :)
A tak na serio, to myślę, że należy – i liczę, że takie były Twoje założenia – podejść do tej wersji raczej ostrożnie i ze sporym dystansem. Bo Andy i Gregor, jak by nie byli wściekli na Thomasa, to jednak są jego bliskimi kolegami i zawsze, ale to zawsze, nawet nieświadomie, będą szukali dla niego usprawiedliwienia. A przecież zbłąkany baranek zwiedzony przez rozwiązłą babę ma trochę inny ciężar gatunkowy niż niedojrzały dupek, który w pewnym momencie życia uznał, że jednak się nie wyszumiał i nagle postanowił to zrobić, nie zważając na konsekwencje. Tę pierwszą wersję prawdy łatwiej przyjąć wszystkim zainteresowanym.
Bo, oczywiście, należy pamiętać, komu oni całą tę historię opowiadają. Myślę, że choćby nie wiem co się działo, to raczej nie dobijaliby Nelki opowieścią o tym jak Morgi i jego kadrowa luba pili sobie z dzióbków.
Inna sprawa, że gdybyśmy mogli wysłuchać wersji byłej fizjoterapeutki tudzież ewentualnie Freitaga, to mogłyby one być zupełnie inne niż ta nam tu przedstawiona. Nie tak czarno-białe, ze zdecydowanie większą paletą szarości. A może okazałoby, że wcale to nie Silvia jest tą złą. Albo nie do końca. Może wcale nie była taka wyrachowana. Może naprawdę się zakochała. Może w pewnym momencie straciła grunt pod nogami i dlatego narobiła głupstw. Tego się teraz, a może nawet wcale nie dowiemy. Jednak ja byłabym ostrożna z kategorycznym twierdzeniem, że – cytując klasyka – "to zła kobieta była"!
Anyway, cała scena opowiadania tej historii była miodna. I powiem Ci, że jeszcze trochę, a ja też chyba polubię Gregora. Tym bardziej, że jak tak patrzę na niego, to gość chyba naprawdę wyluzował. Być może Ziobro przetłumaczył mu na niemiecki swój sławetny napis albo co, w każdym razie facet jakby zyskał na uroku osobistym. A może to po prostu Twoja wina, że zmienia mi się optyka. Nie wiem.
Ad 2)
UsuńNie mam zielonego pojęcia, czemu mi się wydawało, że kiedy dojdzie do wypadku na Kulm (swoją drogą też nie znoszę tej skoczni), to Nelki nie będzie już w kadrze. Że informacje o tych wydarzeniach zastaną ją gdzieś daleko, może w Polsce, i będzie miała dylemat, czy wracać. I że z jakiegoś powodu będzie miała z tym powrotem problem. A tymczasem to wszystko stało się na jej oczach, zaraz po tym, jak – wściekła, zraniona i upokorzona – pomogła Thomasowi przygotować się do skoku.
I tak, całkowicie zgodzę się z Arią – doskonały jest ten opis rutynowych czynności. Pokazuje jak zwykła miała być to próba. Powszedni trening. Nic wielkiego. Nikt się nie przejmuje. Jeden skok więcej. Z tysięcy. A tymczasem jak to krótko a dosadnie napisałaś "cały świat runął na bulę". Dla osób, które widziały upadek Morgensterna, które wiedzą, co się stało, to jedno zdanie znaczy więcej niż dziesięć opisów, bo wyzwala natychmiastowo całą spiralę skojarzeń. Przywołuje przed oczy obraz, o którym chciałoby się zapomnieć. Wiesz, przypomniał mi się opis wypadku Thomasa, który zrobiła kiedyś Aria w "Złośliwcu". I tam też nie było żadnej dosłowności, tylko myśli i uczucia Dejviego obserwującego całe zajście z dołu. I to było fantastyczne posunięcie. Twoje też jest świetne, bo to, jak już podkreśliłam, jedno zdanie, pozwoliło nam jednocześnie zajrzeć w prawdziwe uczucia Nelki. To JEJ cały świat runął na zeskok. Biedna.
Po trzecie – scena w windzie. O niej też chciałabym napisać kilka słów. (Swoją drogą, że też ja na to nie wpadłam u siebie. Genialne w swojej prostocie! Babka nigdzie nie ucieknie i musi wysłuchać. :)) I tutaj chciałabym się skupić na Morgim, bo mnie facet normalnie i dokumentnie osłabił. Nosz wzięłabym wałek i wbiła mu trochę rozumu i odwagi cywilnej do głowy drogą tradycyjną, bo widać, że cierpi na deficyt obydwu. Bo tak to, kurna, najpierw spławiał Nelkę z wielkiego strachu przed jej reakcją, potem dla jej rzekomego dobra zmykał chyłkiem z łóżka jak ostatni burak, a kiedy już koledzy najwierniejsi odwalili za niego całą czarną robotę i opowiedzieli dziewczynie, jak naprawdę było, to nagle sobie uświadomił jaka jest dla niego ważna i dalej przepraszać i wyjaśniać. A nuż się złamie i wybaczy. Nic, tylko lać i patrzeć czy równo puchnie. Uch.
A reasumując – nie zazdroszczę Nelce. Wpakowałaś ją w taki emocjonalny kanał, że naprawdę sporo czasu minie, zanim sobie to wszystko poukłada. Na szczęście jest silna i da sobie radę.
Mam tylko nadzieję, że w ogólnym rozrachunku Thomas okaże się jej wart.
Ściskam
C.
Nela, Nela, ale co ty mówisz? Przecież to nadal twój Thomas, może nawet teraz bardziej twój niż kiedykolwiek.
OdpowiedzUsuńI ja przepraszam, bo wiem, że powinnam coś więcej na ich temat powiedzieć, ale ten upadek mnie zniszczył i nie mogę. Znowu mam łzy w oczach i czuję się, jakby to działo się wciąż na nowo. Bo to był taki najgorszy ze wszystkich upadków, nie tylko upadek skoczka, to coś więcej było.
Hej jestem Twoją nową czytelniczką! Jestem Zuza i po prostu Cię uwielbiam!!! Wiele opowiadań za mną, ale to przez Twoje opowiadanie(a raczej dzięki Twoim wypocinom) postanowiłam założyć konto na blogerze xd tylko po to aby regularnie komentować Twoje przyszłe rozdziały. Z pełną satysfakcją i odpowiedzialnością stwierdzam iż Twoje opowiadanie należy do grona moich ulubionych, to dzięki niemu zmieniłam pogląd na otaczający mnie świat i mam szczere chęci, aby samej zacząć pisać (co jest bardzo dziwne bo nigdy jeszcze nie pisałam nic dla siebie, oprócz prac domowych z polskiego), no sama rozumiesz taki człowiek jak ja, który chodzi do liceum, ma na głowie mase nauki, modli się aby wstać o tej 6 i zdążyć na lekcje- chce zacząć pisać i to dzięki Tobie. Pierwszy raz w życiu coś tak mnie natchnęło... no nic, przejdę do Twojego bloga, którego kocham. Przyznam się szczerze, przypadkowo tu trafiłam. Wpisałam w google opowiadania o skoczkach, wyświetliła mi się pewna strona, kilka blogów nominowanych do "bloga roku", przejrzałam każdy a Twój najbardziej mnie zaciekawił, chyba dzięki Morgiemu. Zaczęłam czytać wczoraj wieczorem, czytałam do 1. Dzisiaj dokończyłam no i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Historia tak bardzo mnie ujęła, że aż słów mi brakuje, aby to opisać. Normalnie w niektórych momentach śmiałam się sama do siebie, płakałam sama do siebie... tyle emocji! Zapisałam sobie nawet taki tekst, po którym normalnie moje serce zmiękło, sorki nie wiem który rozdział, napisze go w skrócie, bo chodzi o sens:
OdpowiedzUsuń-Nela kiedyś poproszę cię do tańca, a ty się zgodzisz, okej?
-Spraw, abym nie miała wyboru.
O Boziu, normalnie miałam ciary jak to pisałam xd, jestem powalona. Uwielbiam głównych bohaterów, Nela- taka zagubiona, na początku udaje silną kobietę, niezależną, ale jak sie później okazuje, powoli otwiera się przed Thomasem zdradzając mu swoje sekrety, obawy. Kocham ją za te jej teksty, docinki, jest taką pozytywną osobą.
No, a Thomas okazał się dupkiem, na początki super fajnie, dogryzali sobie oboje, ale wiadomo, że dla jaj. Ona się nim opiekowała, te święta z rodziną, mała Lili... trochę to przytłoczyło Kornelię, ale widać, że nie dawała za wygraną, nadal była przy nim. Szczerze mówiąc, to od początku sie domyślałam, że Morgi z tą byłą fizjoterapeutką musiał się przespać i dlatego nie jest z tą całą Kristiną, której mi na prawdę szkoda :<
A tak wogóle poszperałam trochę no i teraz dowiedziałam się, że Thomas na prawdę miał romans z tą fizjoterapeutką i że nie jest już z Kristiną... to Twoje opowiadanie jest takie realistyczne xd Nie ma takich momentów typu: "zostaw mnie! Puszczaj! Nie kocham cię! A on przyciąga ją do siebie całuje"... albo przypuśćmy że Nela przyjeżdża do swojego ojca, a ten rzuca się jej na szyję z tekstem"Kochanie, tęskniłem! Nie dzwoniłem tak długo! Przepraszam!" Takie rzeczy tak okej, ale w filmach, nie w prawdziwym życiu więc duuży plus dla Ciebie! :D
Mam nadzieję, że to opowiadanie skończy się happy endem i że Thomas i Nela będą razem (nie chce jeszcze końca, żeby nie było, ale uwielbiam szczęśliwe zakończenia, zawsze zerakm na koniec ksiązki zanim zacznę ją czytać i przygotowuję się na to co się stanie). Zawsze po nieszczęsliwym zakończeniu długo rozmyślam... no ale wróćmy do teraźniejszości i do rozdziałów. Moje ulubione sceny? Na pewno gdy Nela poznała Bena, poznała Thomasa. Gdy był dla niej taki nieprzyjemny i nawet nie podziękował. Następna scena, to gdy rozmawiała z nim wieczorem w szpitalu i zasnęła okryta jego kurtką, potem, gdy miała go masować, a ona nie potrafił sobie poradzić ze ściągnięciem koszulki, oczywiście święta(ale ta druga część, ponieważ na początku rodzinka nie za miło powitała Kornelię), scena, gdy Nela wyznała prawdę, wszystkie sceny z Austria Team (kocham ich), spotkanie Neli z ojcem, cała prawda o Thomasie (uwielbiam w tej scenie Gregora), no i winda <3 Nie wiem co jeszcze napisać, po prostu obserwuję i czekam na następne rozdziały :D Całusy :*
Gdy ktoś mówi Ci, że dzięki Tobie chce spróbować pisać, to jest to tak niewiarygodnie przyjemne i miłe uczucie, że naprawdę przez chwilę ma się wrażenie, że robi się coś dobrego. Droga Zuuz, wywołałaś na mojej twarzy jeden z najszerszych uśmiechów, na jakie mnie stać, a do tego kilka łez. Łał, wzruszyłam się i to konkretnie. Dla autora czegokolwiek nie ma nic piękniejszego niż usłyszenie, że jego zwyczajne wypociny, mogą mieć na kogoś taki wpływ. To naprawdę wspaniałe i budujące uczucie. Bardzo Ci za nie dziękuję oraz za cały ten wspaniały komentarz. Cieszę się, że podzieliłaś się ze mną swoimi odczuciami, ulubionymi scenami etc. Uwielbiam, gdy dzielicie się swoimi wrażeniami - wtedy naprawdę czuję, że moje pisanie ma sens.
UsuńDziękuję Ci ogromnie za każde słowo powyżej. Trzymam za Ciebie kciuki, abyś i Ty ruszyła niegdyś z czymś swoim. Próbuj, warto. A nóż widelec się uda, hm? :)
Ściskam Cię potwornie mocno i ślę buziaki!
Droga Emmo, napisałam to co czuję, nie jestem jakąś wielką znawczynią na ten temat, mam dopiero siedemnaście lat, ale pokuszę się o odważne stwierdzenie, że Twoje opowiadanie swoją treścią, każdą sytuacją, która nie dzieje się przypadkowo jest lepsze od niejednej książki. Dbasz o każdy, nawet najmniejszy detal, wszystko jest idealnie rozpisane. Te emocje, które przeżywa główna bohaterka, normalnie czuję się jak bym była obok niej i wszystko widziała. Podziwiam Cię za pomysł, jak wspominałam wyżej to jest takie realistyczne. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz :) Jestem pewna, że w niedalekiej przyszłości wydasz swoją książkę, a ja obiecuję Ci, że będę jedną z pierwszych osób, która ją zakupi. Czytają to, odnoszę wrażenie, że pisanie sprawia Ci ogromną radość, oraz przychodzi Ci z łatwością. Wiem, że są momenty lepsze i gorsze, czasami brakuje weny, ma się masę innych obowiązków, ale ja trzymam za Ciebie kciuki i jestem Twoją fanką. Jesteś w gronie wszystkich przystojnych aktorów, wybitnych piosenkarek i ulubionych zespołów.
UsuńRównież ściskam mocno! :*
Jest mi tak potwornie miło, aż nie wiem, co napisać. Jestem naprawdę wzruszona i mogę jedynie bardzo mocni podziękować Ci za każde słowo, które działa niezwykle motywująco. To mi naprawdę daje wiarę w to, że może jednak potrafię coś dobrze zrobić.
UsuńBardzo cieszę się, że napisałaś to wszystko i jestem Ci ogromnie wdzięczna. :) Cieszy również fakt, że ktoś dostrzega ten cały trud, który wkładam w pisanie. To naprawdę ważne, gdy ktoś dostrzega, że to wszystko nie jest napisane tak-o, od machnięcia ręki.
Co do własnej książki... Nie ukrywam, chciałabym kiedyś napisać własną. Pomysł już jest, jedynie realizacja wymaga... większych środków. Ale jestem młoda, wszystkie jesteśmy i na coś "grubszego" jeszcze przyjdzie czas. Na razie wielką radość sprawia mi pisanie opowiadań i tego na razie się trzymajmy. :)
Dziękuję, dziękuję, dziękuję. To zaszczyt mieć takie wspaniałe czytelniczki, jak Ty. :)
Trafiłam na twojego bloga dopiero wczoraj i już przeczytałam wszystkie rrozdziały. Szczerze przyznaję, że jeszcże nigdy nie czytałam czegoś takiego. Jestem naprawdę pod wrażeniem. Po prostu uwielbiam twojego bloga i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńJeszcze jakieś dobre naście rozdziałów do tyłu, albo kilka ( mam skłonności do wyolbrzymiania ) z obawą i drżeniem serca wyrażałam, że fatalnie byłoby gdyby Nela dowiedziała się o tej towarzyszce Pointnera na wieży ( grr, chciałam tą dwójkę wypchnąć za jednym razem ilekroć gościła na ekranie tv ) i to było bodaj przed świętami, jak pierwszy raz wprowadziłaś tak obszerną przeszłość Kubiak, jej związku z łyżwami, no wtedy jak Morgen widział jak tańczy! Już wtedy coś napomknął o poprzedniej fizjoterapeutce, bo Herbunio to się od początku, od samego początku dosłownie gulował, że again kobieta będzie w sztabie. Teraz przynajmniej wiadomo, że ma wygórowane ego i urażoną ambicję z dumą po zdesperowanej trzydziestce. Ale never mind, do rzeczy i po kolei.
OdpowiedzUsuńNaprawdę musiała się dowiedzieć? Serio? Nie. To chociaż ten osioł mógł to zrobić. Nie, bo po co. Mózgu tez nie można użyć, na co to komu. Właśnie po co komu głowa? "Jem niom" - cytat zawsze spoko.
Andreas zdobył się na początku na pierwszego odważnego. W sumie oklaski za odwagę. Uświadamiac Kornelię za plecami Thomasa, bez definitywnego ostrzeżenia "Stary, jak ty tego dzisiaj nie zrobisz, jutro nie będę miał skrupułów' Pomijając męską solidarność plemników, kiedy Andi się już zdecydował i chciał jak prawdziwy mężczyzna z klasą delikatnie o wszystkim opowiedzieć Nelci, zaczał mnie irytowacć wyprowadza z równowagi. Biegał dookoła tego ogródka, kopał łapą, później zasypywał i nie mógł się wziąć i powiedzieć tak dosadnie o co chodzi tylko owijał w te sreberka i owijał. Dziewczyna prawe na palpitacje zeszła przez to budowanie napięcia, a przecież miała zejść na zawał dopiero po tych fantastycznych rewelacjach. W ogóle co on sobie myślał, że jej powie i wszystko obejdzie się spokojnie?
Ale jest Greg, który nie wiem czy ukradł rozdział, ale na pewno przyćmił Kofiego i o zgrozo on to tutaj z nich wszystkich jest chyba najlepszy. ( Zwalczam moją prywatną awersję na niego, opowiadanie o nim, ale chyba zrezygnuję, skoro mnie wyręczasz ) Schlieri z całego towarzystwa chyba najlepiej jest w stanie opisac Silvię, przypuszczam, że Herbuś nawet nie zrobiłby tego lepiej. Brawa dla Gregora, odmówił temu babsztylowi. ( Nie dziwie mu się, dziwie się tym co tego nie zrobili, nie wnikam)
Dobra Morgen się zapomniał, zauroczył, przeszło mu, zmądrzał, można mu dać rozgrzeszenie, pokutę sromotną i tak już dostał, ale Richi? Czyś ty na malarie chorujesz? Chromosomy Ci się skleiły? Komórki glejowe ci obumarły? Nie widzisz ile kwasu kobieta zrobiła, a ty dla niej awantury urządzasz i jesteś źródłem tego całego wyjaśniania. Bo jeśli Morgen jest spluwą, która jest wycelowana w serce Kornelii to ty baranie ciągniesz za spust, a ona sama w siebie celuje. Współwinni. A kto jest kulą? Nie, nie przemyślałam tego.
No i w końcu cały świat runął, ściany się zawaliły, bomby wodorowe spadły i najgorsze jest to, że kiedy wszystko w środku pęka, łamie się i skowycze z żalu i płaczu, ona musi zachować klasę, musi się od tego odciąć, bo skoki sa najważniejsze, jego skoki i całej drużyny.
Panie Morgenstern, na wyjaśnienia już chyba za późno, choć widać, jak Kornelia jest wewnętrznie uczuciowo rozdarta, jak kocha go teraz tak mocno jak nienawidzi, że potrzebuje go tak bardzo, jak chce żeby zniknął. Istna burza i mętlik, ale złość, która nią owładnęła jest w tej chwili silniejsza.
I cholerne Bad Mitterndorf!
Czyżby punkt zwrotny? Że oboje zdadzą sobie sprawę, że, jak to śpiewa ładnie Krawczyk życie jest za krótkie, by miłości dać zginąć? Ugh, nie wiem. Nie mam pojęcia, co i jak, ale chcę wiedzieć, bo po każdym rozdziale mój mózg jest nienasycony wydarzeniami. Mogłabyś pisać obrzydliwe tasiemce na 100 stron rozdziału w Wordzie i byłabym najszczęśliwszą osobą na świcie!
Przy Tobie kompleksów twórczych można się sporo nabawić, ale bez ciebie nie byłoby tych perełek, które chce się czytać i czytać i z zapartym tchem czekać na więcej.
Najlepsza! <3
hej. Twój blog jest genialny. Od pierwszego rozdziału mój ulubiony <3. Cieszę się, że na niego trafiłam. Wywiera na mnie tyle emocji.
OdpowiedzUsuńPrzykładowo to ostatnie zdanie tego rozdziału sprawiło, że w moich oczach znów pojawiły się łzy. Ten jeden upadek, którego obrazu nie mogę pozbyć się z mojej głowy. Jeden upadek, który tak dużo zmienił. Ale to tylko takie moje małe załamanie, mam nadzieję chwilowe.
Chciałam życzyć ci weny :p Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Buziaki :**
Dlaczego nie trafiłam tu wcześniej?
OdpowiedzUsuńNie potrafię za pomocą słów opisać świetność twojego bloga :o
Po prostu najlepszy :D
Ja czytam regularnie (no doooobra, prawie z odcinka na odcinek) i jestem wierną fanką Twojego pisania, tylko ostatnia ze mnie świnia i nie komentuję od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńAle chcę Ci teraz (bo lepiej późno, niż później) wyznać, że ja po prostu uwielbiam Twojego Morgiego i w ogóle Twoich Austriaków i już nigdy nie spojrzę na nich tak samo, jak przed tym opowiadaniem, bo zostałam na wieki skrzywiona. :P
I przyznaję, że całkiem po babsku ciekawie czekałam najbardziej na:
a) ich pierwszą wspólną noc
b) na ten drugi upadek Thomasa
I w żadnym z tych aspektów mnie nie zawiodłaś. Ani jeśli chodzi o technikę, ani jeśli chodzi o atmosferę. Tak że chapeau bas i w ogóle pisz, pisz dalej i pisz szybko, bo ja tu usycham. :)
Pozdrowienia,
Magda
Jak to napisałaś - lepiej późno niż wcale. :) Ale tak naprawdę, to mi wystarczy już sama świadomość, ze to czytacie (o czym przypomina ankieta) i to już jest jedna wielka radość. A to, że odezwiecie się od czasu do czasu, to już w ogóle szaleństwo. Potwornie mi miło, że dajecie znać o swojej obecności i jestem Wam za to ogromniaście wdzięczna. Także don't you worry child. :D
UsuńKurczę, to Ty chyba nie czytałaś opowiadań Zoe! Tamtajesza austriacka kadra dopiero zryje Ci psychę. Moja wersja Austria Team to nic, w porównaniu z tym, co Zoe wyczyniła z nimi na http://piecesofhersmile.blogspot.com/ a co teraz kontynuuje na http://heinzsdiary.blogspot.com/ Polecam z całego serduszka i gwarantuję, że po tej lekturze to dopiero nigdy nie spojrzysz na Austriaków, a zwłaszcza na Heinza w ten sam sposób. :D
Dziękuję za wspaniały komentarz, gorąco pozdrawiam i ściskam! :)
Ostatnio zaczęłam czytać twoje opowiadanie i musze przyznać, że jest jednym z moich ulubionych. Zazwyczaj nie komentuje, bo nigdy nie wiem, co tak naprawdę napisać, robię to tylko wtedy, gdy coś mnie bardzo poruszy. A ten rozdzial to zrobił.
OdpowiedzUsuńPodczas rozmowy Kornelii z Gregorem i Andim miałam łzy w oczach, które utrzymały się przez cały rozdział, a pod koniec nawet popłynęły. To, co zrobiłaś jest niesamowite.
Pozdrawiam ;)
Wstyd i hańba, bo Zołer chyba nie skomentowała poprzedniego rozdziału. Będę udawać, że to się nigdy nie wydarzyły, ale jednak po cichu będę to wynagradzać. Zwłaszcza, że wiesz co ja myślę o Thomasie i jego zachowaniu z poprzedniego rozdziału. Fuuuuuuj.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że Nela w końcu dowiedziała sie o co kaman, ale jednocześnie bardzo źle, że z tego a nie innego źródła. Bez urazy dla Kofiego, którego uwielbiam i dla Grega, którego uwielbiam jeszcze bardziej, ale to nie oni powinni to wszystko tłumaczyć, bo niczemu nie zawinili. I w gruncie rzeczy przedstawili Neli całą sytuację dla własnego spokoju. To jest najbardziej rozwalające, że Thomas pociągnął tą sprawę tak daleko, że w końcu zaczęła wadzić nie tylko jemu i Kornelii, ale też całej drużynie. Egoistycznie, nie ma co.
Potem rozmowa w windzie. Powiem ci szczerze, że miałam mieszane uczucia. Najpierw jak Thomas wpadł do tej windy, to byłam na niego tak koszmarnie zła, że szok. No bo jak to? Przez cały ten czas nie miał chwili/ochoty, że z Nelą porozmawiać, a jak wszystko się wydało, to nagle czas jest, chęci są i znowu egoistyczne zachowanie. Bo on chce teraz rozmawiać, to będą rozmawiać. A jak Nela chciała pogadać, prosiła, czasami nawet błagała o jakiekolwiek wytłumaczenia to w dupie ją miał.
Ale potem to Kornelia mnie zaczęła przerażać. Tak tylko przez chwilę. Jak na niego naskoczyła, wygarnęła mu wszystko co jej ciążyło na sercu. I w gruncie rzeczy źle to ujęłam. Nie przeraziła mnie Nela. Przeraziła mnie reakcja Thomasa. Był taki słaby... Kompletnie nie pasował mi do Thomasa z chwili wcześniej. Wystarczyło kilka mocniejszych słów Neli i ot tak odpuścił? Thomas, który rzucał momentami takimi tekstami, że łzy w oczach stawały? Thomas, który raz za razem doprowadzał Nelę do płaczu?
Nie, nie, nie. Coś się kupy nie trzyma. To nie może tak być
I hmmm. Końcówka. Wiesz co jest najstraszniejsze? Że końcówka wydarzyła się naprawdę. Że napisałaś 'A potem cały świat runął na bulę skoczni w Bad-Mitterndorf.' i wszyscy wiedzą co się stało.
Jestem bardzo ciekawa jak to teraz wszystko poukładasz.
Ściskam baaaaaaardzo mocno i czekam na ciąg dalszy! ;**
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie zajęło 3. miejsce w pierwszej serii konkursu na Opowiadanie Roku 2015 Spisu opowiadań o skoczkach narciarskich i tym samym awansowało do finałowej serii!
Ostatni etap konkursu opiera się na podobnych zasadach, co w pierwszej serii. Więcej na Spisie!
Pozdrowienia
[http://skijumpinglover.blogspot.com/]
Rety, muszę sobie to jeszcze raz przelecieć, bo z wrażenia praktycznie zapomniałam co czytałam.
OdpowiedzUsuńWięc zacznę od końca (i od więc, od którego absolutnie nie wolno zaczynać!) - runął. Świat. No i co ta biedna Nela teraz pocznie?! Dobrze wiemy, że chociaż go odepchnęła to go kocha jak wariatka i co? Straszna sytuacja, Ems, naprawdę. To nieładnie przypominać takie okropne rzeczy.
Poza tym sama nie wiem, czy się cieszę, że Kofler z Gregorem jej wszystko powiedzieli. Zasługiwała na to, bez dwóch zdań, ale boli, że musiała całą historię usłyszeć od nich. I matko, jakże ja jestem wkurzona na Thomasa! Niech sobie gada chłopak co chce, niech napada Nelę w windach i się awanturuje, niech potem mówi najpiękniej jak potrafi... to i tak gówniarz skończony i tyle w temacie. W sumie dobrze - nie było mi aż tak przykro jak sobie uświadomiłam, że TO się na końcu stało.
I w emocjach jestem i nie wiem co mam Ci więcej napisać.
Ale najważniejsza informacja: chyba zaczęłam lubić Gregora!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNienawidzę Kulm. Tylko tyle potrafię napisać o tym powalonym mamucie. Wiem wyżywam się teraz w biednym komentarzu, no ale co… gdzieś muszę. Powiem szczerze, że czytałam ten rozdział wiele razy i myślałam nad nim bardzo intensywnie. W zeszłym tygodniu kiedy przeczytałam go po raz pierwszy, wraz z ostatnim zdaniem powróciły wspomnienia. Prze parę godzin nie mogłam się otrząsnąć. Musiałam przełknąć tą sprawę jeszcze kilka razy zanim udało mi się napisać coś składnego. Ale w końcu mam. Jest komentarz. Co prawda nie tak długi jak innych dziewcząt, no ale…
OdpowiedzUsuńNie będę się rozpisywała nie wiem jak bardzo, ale muszę stwierdzić iż rozdział w 68% należy do pana Gregora Schlierenzauera. No co, nie lubi chłopak owijać w bawełnę, w końcu kiedyś musiał dostać swoje 5 minut.
Thomas… z jednej strony rozumiem czemu tak postąpił, ale z drugiej myślę sobie "ja pierdziele, co za debil". Mógł przecież uchylić chociaż rąbka tajemnicy, oszczędzić i Neli i sobie tego wszystkiego, no ale cóż w końcu „tak było lepiej”. Wiedziałam, że nie wytrzyma, wiedziałam, że Kornelia złamie daną obietnicę i wiedziałam, że to wszystko nie skończy się tylko na kłótni w windzie...
Mam nadzieję, że do niedługo.
Paulina xoxo
Świetny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
Zapraszam do mnie camila-and-neymar.blogspot.com
Niesamowity... tyle emocji... zatkalo mnie
OdpowiedzUsuńGratulacje! Blog otrzymuje drugie miejsce w konkursie na Opowiadanie Roku 2014!
OdpowiedzUsuńWięcej: http://skijumpinglover.blogspot.com/
Auć.
OdpowiedzUsuńTyle w temacie.